środa, 11 marca 2015

Rozdział 6 "Wszystko zaczyna się psuć"


Szli już drugą godzinę w zupełnej ciszy a smoki wiernie dreptały za nimi. Nie mogli znaleźć żadnego śladu po tajemniczym smoku, co bardzo irytowało Astrid. Zaczęła się denerwować, że uznają ja za wariatkę, a przecież na własne oczy widziała tego smoka! Dlaczego nikt nie chce jej uwierzyć? Nawet Śledzik zaczynał tracić nadzieję. Miała szczerą nadzieję, że pomoże jej.
Zatrzymali się przy niewielkim urwisku, ponieważ ich uwagę przyciągnęły połamane drzewa i zadrapania na skałach. Śledzik podszedł i przejechał wierchem dłoni kamień.
- Pazury gada- szepnął. Astrid podeszła bliżej a wraz z nią Sztukamięs i Wichura. Przypatrywała się zadrapaniom po czym przeniosła wzrok na urwisko. Skrawek lasu wyglądał jak pobojowisko. Odetchnęła z ulgą i zeszła niżej, wzdłuż stromego zbocza. Na dole także leżały drzewa, porozrzucane kamienie, a trawa była wypalona. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i wzięła głęboki wdech. Czuła, że tym razem uda się znaleźć smoka.
- Idziemy dalej. Może znajdziemy coś więcej- powiedziała stanowczym tonem i ruszyła naprzód.
- Wiesz, Astrid, robi się już ciemno. Jeżeli mamy znaleźć tego smoka, lepiej wróćmy jutro. Teraz nic nie zobaczymy- przyjaciel miał rację. Była już późna godzina, a oświetlenie, które mogły zapewnić Sztukamięs i Wichura nie wystarczyło aby zobaczyć cokolwiek w ciemnym lesie. Blondwłosa zatrzymała się i spojrzała zrezygnowana za siebie, gdzie stał chłopak i smoczyce. Westchnęła cicho. Wolnym krokiem szła w kierunku przyjaciół, gdy nagle znalazła się w powietrzu. Przestraszona zaczęła krzyczeć.  Poczuła jak silne łapy gada zaciskają pazury na jej wątłych ramionach. Uświadomiła sobie, że to ten sam smok, który zaatakował ją kilka dni temu.
- Śledzik, zrób coś!- Krzyknęła, szarpiąc się. Wichura nie czekała ani chwili dłużej i ruszyła na pomoc przyjaciółce a za nią otyły chłopak ze Sztukamięs. Astrid zdołała wyrwać jedną rękę po czym próbowała wyrwać drugą, lecz smok zacisnął pazury jeszcze mocniej, sprawiając ogromy ból. Wichura potraktowała nieprzyjaciela kolcami a Sztukamięs lawą. Smok zaczął oddalać się szybko wraz z przerażoną dziewczyną.
- Śledzik!- krzyknęła po raz kolejny. Wichura zawyła i ruszyła w pościg. Zaatakowała ogniem, na co wróg wypuścił blondwłosą. Astrid zaczęła spadać, a za nią ruszyła przyjaciółka. Złapała dziewczynę w swoje łapy i postawiła na ziemię. Wojowniczka nadal była w szoku. Nigdy wcześniej tak się nie bała. Siedziała na ziemi i ciężko oddychała. Po chwili dołączyli do nich Śledzik i Sztukamięs.
- Wszystko gra?- Zapytał chłopak i zszedł ze smoczycy. Podszedł do Astrid i pomógł jej wstać. Dziewczyna nadal była w szoku, ale uśmiechnęła się, teraz miała świadka, że tajemniczego smoka wcale nie wymyśliła.
- Tak, dzięki. Wracajmy do wioski- zrobiła kilka kółek ramionami i przetarła zaczerwienione miejsca.


Czkawka rozłożył mapę i zaznaczył kolejny krzyżyk. Szukali smoka od kilku godzin i z każdą minutą chłopak był bardziej zirytowany. Spojrzał przed siebie, gdzie rozpościerał się las. Pokręcił głową i wstał z ziemi , strzepując błoto ze spodni. Szczerbatek nie odstępował jeźdźca na krok. Było już ciemno, ale dzięki plazmie smoka było nieco jaśniej. Czkawka zwinął mapę i włożył do torby, która była przymocowana do Szczerbatka.
- To co, stary, wracamy?- zapytał i pogłaskał przyjaciela po głowie. Smok chicho zawarczał i szturchnął chłopaka do przodu.- Ej, co ty robisz?-Czkawka zrobił kilka kroków do przodu. Szczerbatek nadal go popychał. Doszli do niewielkiej skarpy, gdzie były ślady walki. Czkawka zmarszczył brwi i zsunął się ostrożnie na dół. Wokół rosło pełno drzew i różnego rodzaju krzewów, które były zniszczone. Wielkie skały wydawały się twarde, lecz one były pęknięte na pół.
- Co tu się stało?- Zapytał cicho. Szczerbatek warknął i obrócił się nerwowo. Widząc to Czkawka także się obrócił w stronę ciemności.- Chyba powinniśmy wracać. Jutro to zbadamy- wsiadł na smoka i wzbił się w powietrze.

Śledzik wyszedł z twierdzy, nadal czytając zapiski Borka. Wciągnięty w różne ciekawostki nie mógł się oderwać, gdy nagle potknął się i wpadł na nieznajomego. Po chwili okazało się, że tym nieznajomym był Czkawka.
- O cześć- przywitał się Śledzik.- Myślałem, że wszyscy śpią.
- Jak widać nie wszyscy- szatyn uśmiechnął się i przy pomocy przyjaciela wstał. Zauważył w rękach Śledzika księgę smoków i kilka kartek.- Co czytasz?
- Aa…takie różne…- Odparł , chowając rzeczy za plecy. Nastała chwila ciszy, którą przerywały oddechy jeźdźców. Śledzik lekko zaczerwienił się i powiedział:
- Wiesz, Czkawka, myślę, że powinieneś przeprosić Astrid- szatyn uniósł brew i spojrzał pytająco na Śledzika.
- Wydaje mi się, że nie mam za co ją przepraszać- powiedział łagodnie- ona myśli, że widziała jakiegoś nowego smoka, ale to niemożliwe. To był zmiennoskrzydły, po prostu przewidziało jej się, a po drugie byłem dzisiaj w lesie i niczego, oprócz małego pobojowiska, nie widziałem.
- Aha… No to się mylisz, bo ja i Astrid także byliśmy w lesie. I widzieliśmy go- odparł Śledzik i podszedł bliżej. Czkawka zamrugał kilkakrotnie i założył ręce na klatkę piersiową.
- Że tego smoka?
- Tak.
- Ale na pewno, przeci…-nie dokończył, ponieważ przerwał mu zirytowany kolega.
- Czkawka, nie utrudniaj. Sam kochasz okrywać nowe smoki, a nie wierzysz nam, że widzieliśmy potwora. Gdybyś chciał go zobaczyć przyjdź do mnie lub do Astrid, chociaż lepiej do mnie- powiedział oddalając się.
- Czemu?
- Powiedzmy, że jest wkurzona…
Leciała wysoko w chmurach delikatnie wyciągając rękę i muskając jedną  z nich. Chciała trochę odpocząć. Miała dosyć wszystkiego. Nie była już zła na Czkawkę, że jej nie uwierzył, była smutna. Tak dawno nie spędzali razem czasu, mimo że byli parą od ponad miesiąca. Uśmiechnęła się pod nosem, przypominając jak do tego doszło. Był Snoggletog. Czkawka od rana był zestresowany. Cały czas kręcił się wokół kuźni Pyskacza. W końcu nadszedł wieczór, a wszyscy Wikingowie byli już w twierdzy. Wspólnie śpiewali, tańczyli pili i jedli. Atmosfera była cudowna; dzieci biegały za smokami, aby móc nacieszyć się nimi, ponieważ nazajutrz gady odlatywały. Sala był przystrojona od kolorowych wstążek po udekorowany stół. W kilku miejscach porozwieszana była jemioła, a jej zapach otulił całe  pomieszczenie. Astrid szła powoli do środka, ubrana w ciepły kożuch i cieplejsze rękawiczki. Pod pachą niosła kilka prezentów. Jeden z nich upadł, a gdy schyliła się ktoś wpadł na nią z prędkością. Gdy wstała ujrzała rozbawionego Szczerbatka, za którym gonił Czkawka.
- Szczerbatek, oddawaj!- Krzyknął równie rozbawiony.- To nie dla ciebie, to dla…o cześć Astrid.- Chłopak po kilku chwilach zorientował się, że stoi koło nich blondynka.
- Cześć- uśmiechnęła się ciepło- wesołego Snoggletog’a!- chciała go przytulić, ale sterta prezentów nie pozwalała na to. Chłopak schylił się i podał paczkę, która wypadła Astrid-Dzięki.
Pobiegła w stronę okrągłego stołu i tam zostawiła prezenty. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy minę Czkawki, dla którego przygotowała coś specjalnego.
Nastała godzina świętowania. Stoik wygłosił krótkie przemówienie, po czym Wikingowie przekazywali sobie życzenia i prezenty. Blondwłosa dziewczyna rozglądała się, szukając przyjaciela. W ręku trzymała podłużną, starannie opakowaną paczkę.
Wyszła na zewnątrz i tam go zastała. Siedział ze Szczerbakiem i trząsł się. Mówił coś do niego. Astrid podeszła bliżej, by lepiej przysłuchać się rozmowie.
- A jeśli jej się nie spodoba?- zapytał zestresowany.- Może lepiej nie dawać jej tego?- Smok zawarczał cicho i położył głowę obok boku jeźdźca, chcąc dodać mu odwagi.- Jest najodważniejszą dziewczyną, pokonała tyle wrogów, a ja nie mam odwagi nawet dać jej prezentu…
Astrid z uśmiechem przysłuchiwała się monologu Czkawki i zaśmiała się cicho.
- Wiesz, zakochałem się w niej, kiedy skończyłem czternaście lat Astrid zamurowało. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- O kim mowa?- Czkawka podskoczył jak poparzony i z przerażeniem obejrzał się do tyłu.
- No pięknie…-mruknął cicho, patrząc na blondynkę.- A tak…gadamy sobie ze Szczerbatkiem…
- Wszystko słyszałam-powiedziała, śmiejąc się. Czkawka pocierał ręce ze zdenerwowania i zakaszlał.- Powiesz mi o kogo chodzi?- Usiadła obok niego i pogłaskała wielką głowę nocnej furii.
- Wiesz, może choć do środka?- Próbował zmienić temat i od razu poderwał się na nogi, ale Astrid powstrzymała go, łapiąc za koszulę i przyciągając  z powrotem na dół.
- Znam ją?- Spojrzał na przyjaciółkę i pokiwał głową. Brała pod uwagę to, że chodzi o nią. Zresztą domyślała się od pewnego czasu. Czkawka często się na nią patrzył i uśmiechał.
- Szpadka..?- Wymamrotała. Chłopak zaśmiał się nerwowo, ale zaprzeczył.- No to kto?- Szatyn przestał pocierać rękami i włożył je do głębokich kieszeni. Po chwili wziął głęboki oddech i cicho powiedział:
- Ty.

Astrid dobrze pamiętała ten dzień. Oboje byli nieco zaskoczeni, ale szczęśliwi. Dziewczyna nie rozumiała, dlaczego wszystko zaczyna się psuć. Może dlatego, że nie wiedzą, jak powinni się zaangażować? Zadawała sobie to pytanie, ale jedno było pewne: zakochała się w nim na zabój. Nie w pogromcy Smoków, synu wodza czy Wielkim Treserem Smoków. Zakochała się w nim, w CZKAWCE.
-----------------------
Wybaczcie, że od miesiąca nie dodałam żadnego rozdziału, ale miałam niewiele czasu i do tego brak dostępu do kompa. Mam nadzieję, że dam radę pisać jedną notkę tygodniowo. Jak zauważyliście, od dziś będę tytułować rozdziały :)