piątek, 14 sierpnia 2015

Epilog

Kilka lat później...




           Obserwowałem wyspę od kilku minut zupełnie jakbym widział ją po raz pierwszy. Otoczona lekką mgłą, przez którą przebijało się światło słoneczne. Nad zieloną wysepką widniała również podwójna tęcza, która wyglądała niesamowicie. Wziąłem głęboki wdech. Świeże a zarazem ostre, północne powietrze dostało się do moich płuc, powodując dreszcze na całym ciele. Uwielbiałem to uczucie: powiew wolności. To, czego od dawna mi brakowało.  Miałem ochotę krzyczeć, nie zważając na nic. Poczuć się znów jako nastolatek z ogromną wyobraźnią i głową zawsze w chmurach. Nigdy nie spodziewałem się, że moje życie się tak diametralnie się zmieni…
           Od śmierci mojego ojca minęło dziewięć lat. Codziennie wspominam go w myślach, często spoglądam w stronę wielkiego pomnika stworzonego na jego cześć. Był wielkim i wspaniałym wodzem, ale to dla mnie to się nie liczyło. Liczyła się jego miłość do mnie, choć niezbyt często to okazywał. Jednak ja zawsze czułem, że Stoikowi zależy na mnie…
Do dziś śni mi się jego śmierć. Zginął za mnie. A raczej za moją głupotę… Gdybym został, nigdzie nie poleciał… Teraz byłby z nami, ale za to nigdy nie poznałbym mamy. Może taka jest wola Odyna? Kiedyś się dowiem.
          Szczerbatek poruszył się nagle, przypominając, że on też tu jest. Nocna Furia spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami. Szczerbatek jest ze mną już prawie piętnaście lat. Przeszyliśmy wszystkie burze i sztormy, te ostre i te łagodne. Wiem, że zostanie ze mną już na zawsze, choć boli mnie to, że nie znaleźliśmy drugiej Nocnej Furii. Mordka miałby w końcu rodzinę. „ Ty jesteś jego rodziną”- odparła Astrid, kiedy rozmawialiśmy na ten temat. Po części miała rację, jednak ja czułem smutek, patrząc jak mój smok obserwuje niebo. Wiem, o czym myślał. O rodzinie, o innych z jego gatunku, o tym, że nie zdąży poznać swoją połówkę…
           Poklepałem Szczerba po jego chropowatej skórze, tuż za  uchem. Smok zamruczał zadowolony, a ja się zaśmiałem. Po chwili postanowiliśmy wrócić do domu, gdzie na pewno czekają na  nas z kolacją. Wracając powoli, obserwowałem pracujących wikingów. Niektórzy kończyli pracę, ale inni nadal zajmowali się swoimi sprawami. Na przykład Pyskacz. Przybyło mu już dużo siwych włosów, za to zrzucił kilka kilogramów. Jedne, co się nie zmieniło, to jego charakter. Nie wyparzony język, dziwne poczucie humoru, ale i też złote serce. Zawsze mi pomagał, choćby doradzał w kwestii relacji ojcowsko- synowskiej. Mimo że sam nie posiadał dzieci. Traktowałem go jak drugiego ojca, w końcu to dzięki niemu potrafię wyrabiać broń, z jego pomocą stworzyłem stroje do latania, ogony dla Szczerbatka, biżuterię dla mojej ukochanej oraz dla mamy.
          Zsiadłem ze smoka i rozejrzałem się wokół. Było dość zimno, ale przywykłem do mrozu, w końcu mieszkałem na północy. Zauważyłem Sączysmarka, który szedł wraz ze Szpadką. Są małżeństwem od półtora roku i dotąd Sączysmark nadal żyje, choć Mieczyk dał mu miesiąc życia. Podniosłem rękę w geście pozdrowienia ich. Jeźdźcy uśmiechnęli się radośnie po czym weszli do domu. Zastanawiałem się, czy Mieczykowi nie brakuje siostry, w końcu wszystko robili razem. Tylko że każdy dorósł. Już nie jesteśmy nastolatkami biegającymi za rozjuszonymi smokami.  I szczerze za tym tęsknię. Za odkrywaniem nowych lądów, smoków, za akademią oraz za smoczą krawędzią. Teraz nasza dawna wyspa została przygarnięta przez  dzieciaki z Berk, które lubią tam się bawić. Niektórzy szkolą się na prawdziwych smoczych jeźdźców, inni biorą lekcję u Pyskacza, Gothi czy Valki.
          Każdy ma tu zajęcie. Śledzik uczy historii naszej wyspy oraz podstawy latania na smoku, Sączysmark zajął się szkoleniem na wojowników, w razie ataku innych  plemion potrafimy się bronić także bez smoków, Mieczyk i Szpadka uczą więzi oraz co robić, kiedy dziki smok zaatakuje, Astrid uczy dzieci ekstremalnego latania oraz sztuczek, które można wykonać ze skrzydlatym przyjacielem. Ja zajmuję się wyspą, sprawami politycznymi oraz tego typu rzeczami. Czasami mam tego dosyć, ale przyrzekłem mojemu ojcu, że będę godnie zajmował się ludem. I obietnicy dotrzymam.
          Nawet z daleka zauważyłem mój dom, który znajdował się na górce. Specjalnie wybrałem to miejsce, żeby mieć dobry widok  na wyspę oraz ocean. Szedłem pieszo w kierunku drewnianej chaty. Zerknąłem na dwa malowidła znajdujące się nad drzwiami. Przedstawiały one kształt Nocnej Furii oraz Śmiertnika Zębacza, smoka mojej ukochanej. Cicho wszedłem do domu. Jak zawsze w pomieszczeniu unosił się zapach lawendy. Mój dom był nieco większy niż pozostałe. Po środku znajdował się drewniany stół ze zdobionymi nogami, koło paleniska leżały futra, a po prawej stronie były postawione szafki. Astrid uwielbiała gotować, dlatego blaty zawsze były pełne ziół, przypraw, różnych rzeczy, których nawet nie znałem. Jej umiejętności kulinarne się poprawiły, zapewne dzięki lekcjom jej mamy- Eiry. Niestety zmarła dwa lata temu. Astrid ciężko to przeżyła, była bardzo zżyta ze swoją mamą. Z czasem powracała do siebie, ale zawsze wiem, kiedy myśli o swojej mamie. Mam tak samo.
Jeżeli chodzi o mnie i Astrid… Cóż, pobraliśmy się mając dwadzieścia cztery lata. Pamiętam do dziś nasze rozstanie. Mieliśmy dziewiętnaście lat. Za bardzo za nią tęskniłem, by pozwolić jej odejść. Bez niej moje życie nie było by tak kolorowe.
- Cześć, skarbie- przywitałem się całusem w policzek. Astrid odwróciła się i zarzuciła mi ręce na szyję, trzymając w ręku drewnianą łyżkę.  Poczułem na swoich wargach  jej ciepłe usta i rozpłynąłem się. Przycisnąłem ją do siebie, nie pozostawiając miejsca między naszymi ciałami.
- Wydaje mi się, że jesteś niższa- powiedziałem, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Moja żona uśmiechnęła się szeroko.
- To ty jesteś wyższy- odparła i odwróciła się, żeby przewrócić dorsza na drugą stronę. Usiadłem przy stole i zacząłem przeglądać papiery. Zerknąłem na blondynkę. As tak bardzo się zmieniła. Nie miała już warkocza, włosy spinała w koka, grzywkę jednak pozostawiła na lewej stornie czoła. Miała na sobie turkusową bluzkę i czarne spodnie sięgające do kolan. Stała się piękną kobietą. A ja nadal się zastanawiałem, dlaczego wybrała akurat mnie. Tłumaczyła, że jestem inny. Jedyny w swoim rodzaju. Dlatego się we mnie zakochała.

- Gdzie Valka?-Zapytała, kładąc na stół sałatkę z kurczakiem. 
- Pewnie zaraz przyjdzie- odparłem. Po chwili posprzątałem stół z dokumentów i poszedłem na górę się przebrać. W sypialny wisiały obrazy przedstawiające dosłownie wszystko: Berk, widzianą z lotu ptaka, jej krajobrazy, smoki (głównie Szczerbatka), a nawet mój rysunek przedstawiający smoczych jeźdźców. Narysowałem go w dniu otwarcia Akademii. Przejechałem ręką po papierze. Po raz kolejny poczułem tęsknotę za... dawnymi czasami.  Kiedy mieliśmy po piętnaście lat. Z westchnieniem odłożyłem malowidło na komodę po czym wyciągnąłem z niej czerwoną  koszulę. Założyłem ją, a następnie schowałem kostium do szafy. Usłyszałem otwierające się drzwi i głos mojej mamy i Astrid. 
- Cześć, mamo!- Powiedziałem z uśmiechem i podszedłem do niej aby się przywitać. I nie tylko z nią.- Cześć, mały! Stęskniłeś się za tatą?- Wziąłem chłopca na ręce i ucałowałem go w policzek. Mały zaśmiał się, choć miał niecały roczek. Valka pomogła Astrid w dokończeniu kolacji, podczas gdy ja zajmowałem się moim małym synkiem. Posadziłem go na furach i podałem ulubione klocki i misia przedstawiającego Śmertnika Zębacza. Tak, to jest ta sama maskotka, którą uszyła mi mama kiedy to ja byłem małym brzdącem. Szczerbatek w podskokach dołączył do nas i polizał małego. Chłopczyk wziął w swoje małe rączki pysk Nocnej Furii i zaczął niedbale głaskać jej łuski.  Byłem przeszczęśliwy, widząc moją rodzinę tak radosną. Po niecałych pięciu minutach wszedł Saw, tata Astrid. Przywitał się z domownikami i podszedł do wnuka.  
- Cześć, Stoik!-Prawie krzyknął dziadek.Uniósł go do góry, a mały tylko się śmiał.- Powiesz, co słychać?- Zapytał Saw, nie kryjąc radości. Stoik wpatrywał się tylko w posiwiałego wikinga. Mówił tylko pojedyncze słowa. 
- Nie?- Zapytał, udając zdziwienie.- No trudno. 
- Kolacja gotowa- powiedziała Valka i postawiła dzbanek gorącej, jeszcze parującej herbaty. Saw oddał Stoika w ręce Astrid. Chłopiec był uderzająco podobny do mnie, ale oczy miał po mamie. jak ocean. Blondynka nakarmiła synka i położyła go spać do kołyski, którą wykonałem. Kiedy się dowiedziałem, że zostanę tatą, skakałem z radości. Byłem tak szczęśliwy, że od razu powiedziałem o tym wszystkim w wiosce. A wtedy Mieczyk i Szpadka założyli się, jakiej płci będzie dziecko. Mieczyk stawiał na dziewczynkę, a Szpadka na chłopca. Przegrany sprzątał miesiąc odchody wszystkich smoków jeźdźców Berk...
            Kolacja była wspaniała. Nie dlatego, że potrawy były zjadliwe, ale dlatego, że wszyscy tu byli, wszyscy, których kocham. Brakowało tylko mojego taty i Eiry. Stoik zaczął płakać, więc wziąłem go na ręce. Kołysałem go, aż usnął ponownie. Jednak nie położyłem  go do kołyski. Trzymałem w ramionach mój mały świat, mojego synka. Obiecałem, że będę dla niego wspaniałym ojcem. Gdy wszyscy już wyszli, wraz z Astrid i Stoikem weszliśmy na górę. Mały spał przytulony do mojej klatki piersiowej, a Astrid wpatrywała się w naszą dwójkę. Spojrzałem na nią i uniosłem brew.
-Co?-Szepnąłem, żeby nie budzić małego. Blondynka wzruszyła ramionami, nie uciekając wzrokiem.
- Jesteś wspaniałym tatą- powiedziała i usiadła koło mnie, przytulając się do mojego ramienia. Zauważyłem, że trzyma w ręce jej portret, kiedy była w siódmym miesiącu ciąży. Wtedy rysowałem znacznie więcej. Wyglądała wtedy jak bogini. Ciągle uśmiechnięta, promieniała szczęściem. Objąłem ją wolnym ramieniem i ucałowałem w czoło. Już wiem, dlaczego jestem tak dobrym wodzem. Mam wokół ludzi, których kocham i którzy kochają mnie. To dzięki nim jestem taki jaki jestem. Jedyny w swoim rodzaju.

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 19

Trudne rozmowy


           Od śmierci Perły minęły trzy dni. Atmosfera na Berk była jak zawsze radosna, jednak ci, którzy wiedzieli co się stało, byli przybici. Nate nie wychodził z pokoju od pogrzebu przyjaciółki, mimo wszelakich próśb i nawoływań Hoffersonów. Chłopak nie mógł jeść, czasami tylko popijał wodę. Astrid słyszała w nocy płacz bruneta, który przeszywał duszę i serce każdego człowieka. Dziewczyna nie wiedziała, jak mu pomóc. Sama chodziła ze łzami w oczach, nie miała humoru i nawet loty z ukochaną Wichurą jej nie pomagały. Jako twarda wojowniczka musiała sobie z tym poradzić, jednak nie do końca potrafiła wyzbyć się poczucia winy. Jej myśli nie krążyły tylko wokół Perły czy Nate’a, ale również wokół Czkawki. Od kłótni nie odzywali się do siebie ani słowem, a gdy jedno z  nich przypadkiem pojawiało się obok drugiego, atmosfera robiła się ciężka i kończyło się to ucieczką obojga jeźdźców.
          Dziewczyna weszła powoli po schodach na piętro, gdzie w małym pokoiku zamieszkiwał Nate. Wojowniczka zapukała do drzwi delikatnie. Nie słyszała żadnego dźwięku ruchu czy oddechu. Przyłożyła ucho do drewnianych belek i próbowała wysondować oznaki życia przyjaciela. Jednak niczego nie była w stanie usłyszeć. Serce zaczęło szybciej bić, a na czole pojawiły się kropelki potu.
- Nate!?-Krzyknęła przerażona. W głowie miała najgorszy scenariusz. Zaczęła szarpać za klamkę, jednak ta ani drgnęła. Chłopak musiał czymś wzmocnić wejście. Astrid jednak nie ustawała. Waliła do drzwi tak głośno, że pewnie całe Berk mogło usłyszeć łomot.- Nate, otwórz!- Gdy próba walenia oraz krzyczenia nie powiodła się, jeźdźczyni zbiegła na dół po siekierę i szybkim krokiem wskoczyła na piętro. Zamachnęła bronią, wbijając ją głęboko  w drewno. Po kilku uderzeniach zrobiła się dziura. Astrid, jako że była bardzo silna, wywarzyła resztę drzwi kopniakiem i wpadła do środka, lądując na podłodze. Szybko podniosła się i spojrzała na łóżko, w którym spoczywał Nate.
- O nie…-Szepnęła i wolnym krokiem podeszła do łoża. Brunet nie ruszał się. Głowę miał skierowaną ku drzwiom, jedna ręka swobodnie zwisała poza łóżkiem a druga ułożona była na brzuchu.-Hej, Nate, obudź się!-Krzyknęła Astrid, pochylając się obok niego i potrząsając jego ramieniem. Chłopak jednak nie obudził się. Przerażona dziewczyna, nie wiedziała co robić. Uderzyła Nate z całej siły w twarz. Niebieskooki wyrwał się z głębokiego snu i poderwał do pozycji siedzącej. Był wyraźnie zdezorientowany, ponieważ rozglądał się po pomieszczeniu z przerażeniem w oczach. Dopiero gdy odwrócił się w prawą stronę dostrzegł Astrid.
- Ałlł…-Syknął, dotykając zaczerwionego policzka, nawet mocne  uderzenie poczuł po chwili. Blondynka odetchnęła z ulgą, patrząc na żywego przyjaciela. Rzuciła mu się na szyję i mocno uściskała.
- Co ty sobie wyobrażałeś?!-Wrzasnęła, gdy gwałtownie się od niego odsunęła. Chłopak patrzał na nią zupełnie zaskoczony. Tylko jego twarz odzyskała naturalny odcień, a poza tym, Nate wyglądał jak kościotrup. Od wielu dni nie jadł za wiele, a ostatnie nocki były zarwane i przepłakane.
- O co ci chodzi?-Zapytał, siadając naprzeciw dziewczyny, która usadowiła się na jego łóżku.
- Nie otwierałeś drzwi, a ja waliłam jak głupia!- Odparła groźnie. Astrid zawsze miała problem z opanowaniem emocji, szczególnie tych negatywnych. Nate popatrzył na rozwalone drewno leżące po całym pokoiku. Zmarszczył czoło i zerknął na wojowniczkę.
- Ty to zrobiłaś?- Astrid kiwnęła głową i westchnęła, patrząc na bałagan, którego narobiła. Było jej nieco wstyd, ale miała prawo zrobić taką rozróbę.
- Myślałam, że coś sobie zrobiłeś- odparła, patrząc mu w oczy. Nate uśmiechnął się, czego nie robił od dawna.-To nie jest śmieszne-warknęła. Astrid przybrała ostry ton i niemiły wyraz twarzy, co często robiła, gdy chciała ukarać Sączysmarka czy bliźniaków.
- Dlaczego nie otworzyłeś ? Całe Berk pewnie słyszało moje krzyki i uderzenia, a ty po prostu spałeś?!- Chłopak skrzywił się nieco. Przeniósł wzrok z połamanych desek na Astrid.
- Twoja mama dała mi jakieś leki nasenne, więc nic dziwnego, że nie słyszałem- odparł spokojnie. Blondynka pokiwała głową.
          Nagle z dołu usłyszeli trzask i tupanie nóg na schodach. Jak się okazało przyszedł Stoik, Pyskacz i rodzice Astrid. Wszyscy mieli niezadowolone miny. Nate i blondynka wstali powoli z łóżka i patrzeli na Wikingów pytającym wzrokiem.
- Astrid, mogłabyś zostawić nas na chwilkę?-Zapytał Stoik, wchodząc dalej do pokoju. Jeszcze jedna  osoba, a w pomieszczeniu zabraknie miejsca. Dziewczyna pokiwała głową i podeszła do Eiry, która od razu złapała ją i przytuliła. Wojowniczka wraz ze swoją mamą zeszła na dół, od razu siadając do stołu. Tylko Eira zaczęła krzątać się po kuchni, szukając wody. Astrid była zmieszana, ponieważ nie miała zielonego pojęcia, co się dzieje. Zawsze wolała mieć wszystko jasne.
- Mamo, co się dzieje? Dlaczego Stoik chce porozmawiać z Nate’m?-Dopytywała się jeźdźczyni, wodząc wzrokiem za mamą. Kobieta wydawała się zdenerwowana. W końcu, widząc zmartwienie córki, postanowiła jej wszystko wyjaśnić.


- Posłuchaj, chłopcze, nie chcemy problemów-zaczął spokojnie wódz, siedząc na drewnianym stołku. Pyskacz i Saw stali tuż za nim, cały czas patrząc na Nate’a.- Chcemy zadać ci tylko kilka pytań.
Chłopak pokiwał głową, ale zaczął się bać, w końcu przed nim stało trzech dorosłych Wikingów, w dodatku silnych i uzbrojonych.
- Jak trafiłeś na naszą wyspę?-Zapytał Stoik. Brunet podrapał się po głowie, lekko śmiejąc się w duchu za dziwne pytanie.
- Cóż...-Zaczął spoglądając na twarze Wikingów- Perła miała wypadek. Zahaczyła o skałę i wylądowała niedaleko jaskiń. Gdyby nie zakażenie, które się wdarło, od razu opuścilibyśmy wyspę- Odparł. Nate powoli zaczął podejrzewać, o co wódz Berk chce go wypytać. Trójka wojowników wlepiała w niego przenikliwe spojrzenia, co sprawiało, że brunet miał po prostu ochotę uciekać.
- Skąd wracałeś?-Pyskacz podszedł do łóżka, na którym siedział przybysz i położył dłoń na klindze miecza, jakby chciał pokazać chłopakowi, żeby mówił prawdę. Jeździec schylił głowę nisko i westchnął.
- Od południowej wyspy od Luck Tuck- szepnął cicho. Zza oknem słychać było warknięcie smoków. Stoik zdążył zauważyć, że jego syn właśnie szykował się do lotu. Dom Hoffersonów zatrząsnął się delikatnie pod wpływem uderzenia drzwi. Po chwili na górę weszła Eira posyłając mężowi smutne spojrzenie.
Stoik wstał i zrobił kilka kroków w tę i z powrotem, co robił zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiał.
- Wiem, o co wam chodzi-rzekł Nate, wstając wolno z łóżka. Kulejąc, podszedł do stolika i podparł się o niego. Pozostali patrzyli na niego zaskoczeni. Eira podeszła do Sawa i delikatnie przytuliła się do niego.
- Jesteś synem Drago Krwawdonia?-Zapytał wprost Stoik. Nate schylił głowę. Wziął głęboki oddech i spojrzał prosto w oczy wodza.
-Tak. Ale nie myślcie sobie, że jestem z tego powodu szczęśliwy. Nie macie żadnego pojęcia przez co musiałem przechodzić! Widzicie to?-Chłopak rozerwał kawałek koszuli, którą dostał od Eiry, ukazując wypalony ślad na piersi.-To mi zrobił, kiedy ponownie mu się sprzeciwiłem. Odkąd skończyłem pięć lat uczono mnie zabijania smoków, znęcania się nad nimi!-Krzyknął, a po policzku spłynęła łza.- Nienawidziłem siebie, mego ojca i tej przeklętej wyspy. ..-Wszyscy słuchali nastolatka w absolutnej ciszy. Każdy był zaskoczony zachowaniem chłopaka. Eira zaczynała współczuć młodzieńcowi.
-Kiedy znalazłem Perłę…była cała we krwi, poharatana i pozbawiona wszelakich szans na przeżycie. Leżała w zapadlisku, gdzie roiło się od jadowitych węży. Wraz z moją siostrą uratowaliśmy ją...-Nate ponownie usiadł na łóżko, podpierając się łokciami o kolana. Pociągnął nosem, aby nie dać się emocjom, które w tej chwili chciały wybuchnąć. Nate miał ochotę krzyczeć.
- Gdy tylko wyzdrowiała, wytresowałem ją i uciekłem…-Eira puściła się męża i zeszła na dół, by zrobić kolejną porcję leków uspokajających i nasennych. Trzej wikingowie stali w ciemnym pokoju, patrząc na siebie nawzajem.- Resztę historii już zapewne znacie- dokończył. Nawet nie miał siły unieść głowę, by zobaczyć, czy któryś z nich uwierzył  w jego słowa.
- Co robimy?-Zapytał w końcu Saw, który podpierał się o ścianę. Stoik mruknął cicho, patrząc na chłopaka. Wiedział, że różni się od swego ojca. Gdyby było inaczej, wódz rozpoznał by podły charakter swego największego wroga.
- Nate musi odpocząć- powiedziała żona Sawa, która pojawiła się w drzwiach z kubkiem herbaty. Przecisnęła się koło Pyskacz i podała nastolatkowi naczynie. Stoik i Pyskacz pokiwali głowami, zgadzając się z przyjaciółką. Wychodząc, zatrzymał ich cichy głos Nate’a:
-Nie jestem taki jak on. Nigdy nie potrafiłbym zranić smoka. Prędzej oddałbym za niego życie.-Stoik zatrzymał się i spojrzał przez ramię na jeźdźca.
- Wiem o tym- odparł i ruszył z kowalem ku wyjściu.

          Astrid siedziała na brzegu morza, gdy usłyszała ciche machnięcia skrzydłami i miękkie lądowanie. Nie odwróciła się, ponieważ wiedziała, kto to. Czkawka podszedł do blondynki.
- Możemy pogadać?-Spytał cicho na co dziewczyna wzruszyła ramionami. Szczerbatek odszedł od pary do Wichury, która bawiła się łowiąc kolorowe ryby. Czkawka usiadł na ciepłym piasku i spojrzał w dal na zachodzące słońce.- Nie powinienem tak się zachowywać, wiem, ale…- Astrid zerknęła na niego, wyczekując odpowiedzi- Ale sam nie wiem, co mi strzeliło…- Wojowniczka odgarnęła grzywkę, która przysłaniała jej niebieskie oczy. W jego głosie usłyszała drżenie, wiedziała, że jest mu przykro z powodu kłótni.
- Wiesz, wydaje mi się, że nigdy nie powinniśmy próbować. Raczej powinniśmy zawsze pozostać przyjaciółmi..-wyznała szeptem. To, co powiedziała łamało jej serce. Schyliła głowę, kładąc ją na kolanie. Chciała ukryć mokre policzki od łez. Czkawka poczuł dokładnie to samo. Pokręcił z niedowierzaniem głową i ostrożnie zerknął na blondynkę.
- Nawet jeśli przestaniemy być parą, nie będziemy w stanie być przyjaciółmi, Astrid- odparł. Chwycił pobliski kamień i cisnął  go w wodę. Ma rację. Pomyślała z goryczą wojowniczka. Nigdy nie sądziła, że będzie pękać jej serce z żalu po kimś. Jednak myliła się. Przez  miłość do jednego chłopaka, stała się słaba. Zupełna odwrotność Astrid Hofferson.
Siedzieli w ciszy. Żadne z nich nie potrafiło wydobyć z siebie żadnego słowa. Słychać było tylko warknięcia smoków bawiących się przy starym moście. Satry most. Przypomniał sobie Czkawka. To tam pierwszy raz pocałował Astrid.
- Unikanie siebie nie ma sensu. Berk jest małą wyspą, co chwilę będziemy na siebie wpadać- kontynuował Czkawka. Sam był bliski płaczu. Dziewczyna, w której zakochał się jako piętnastolatek, stała się osiągalnym marzeniem, a teraz okazuje się, że to był błąd?-Zrozum, Astrid, ja nigdy nie potrafiłem traktować ciebie tylko jako przyjaciółkę…Zawsze byłaś dla mnie kimś więcej. I nawet jeśli to koniec…ja nie będę w stanie zapomnieć o tobie o tym, co nas łączyło…-Chłopak chwycił delikatnie dłoń dziewczyny. Ku jego radości, jeźdźczyni nie wyrwała się.
- Musimy od siebie odpocząć, Czkawka…-powiedziała w końcu, jednak nie potrafiła spojrzeć na chłopaka, którego kocha.- Jeżeli nie wyszło nam teraz, może wyjdzie w przyszłości…-Dziewczyna wstała i delikatnie wyrwała się z uścisku szatyna.
- Czyli…- zaczął szeptem, patrząc na blondynkę.
- Przykro mi, Czkawka…-Dziewczyna rozpłakała się. Zawołała Wichurę i razem odleciały w stronę wioski, zostawiając jeźdźca samego ze złamanym sercem. 
-------------------------------------------------------------------
 Ta dam! Jeszcze trochę i koniec tego bloga :P. Szczerze mówiąc, nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Napisałam, bo od tygodnia nic tu nowego nie było, więc...szkoda gadać. No, myślę, że jeszcze jeden rozdział i epilog i będzie koniec.

Jeżeli są tu nowi czytelnicy (w co wątpię), chce im podziękować i prosić (jeżeli tacy są w ogóle) o krótki komentarz typu "Jestem, czytam, podoba mi się/ nie podoba mi się". Krótkie słowa, które sprawiają, że moja praca nie poszła na marne. Dziękuję bardzo. :)


Zapraszam jeszcze na mojego nowego bloga, także związanego z JAK WYTRESOWAĆ SMOKA. Z tą różnicą, że blog jest lepszy (no, przynajmniej mam taką nadzieję) oraz bohaterowie są starsi (22-24 lata). :D

http://loveforeternityhiccstrid.blogspot.com/

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 18

Najgorszy dzień 


           Nate czuwał całą noc przy swojej ukochanej smoczycy, która odeszła kilka minut przed wschodem słońca. Nie potrafił już płakać, nic nie czuć. Wokół niego wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Teraz już nic się dla niego nie liczyło. Patrząc na Perłę, w głowie rozbrzmiewały tylko dwa słowa: „wybacz mi”. Jeździec zawsze będzie obwiniał się za śmierć swego smoka. Mimo nieprzespanej nocy, wylanych łez i stłumionych w sobie krzyków, nie czuł zmęczenia. Siedział wtulony w jeszcze ciepłe ciało Perły. Jej skóra zrobiła się całkiem blada, co nie brzydziło Nate. Chłopak miał ochotę skoczyć z klifu, aby znów zobaczyć przyjaciółkę, wskoczyć na jej grzbiet i latać razem w Krainie bogów. Sam nie wiedział, co jeszcze trzyma go przy życiu.
         Drzwi domku uchyliły się, a po chwili poczuł ciepłe ręce nieznanej osoby. Gdy odwrócił głowę, ujrzał zatroskanie Astrid. Za nią weszli pozostali jeźdźcy, lecz bez Czkawki. Wszyscy mieli schylone głowy, jakby chcieli uniknąć wzroku Nate’a. Tylko blondynka spoglądała mu w oczy, ale sama nie potrafiła ukryć smutku po stracie tak wspaniałej smoczycy. Żaden z jeźdźców nie wyobrażał sobie życia bez swojego skrzydlatego przyjaciela.
- Musimy ją zabrać…-szepnęła Astrid a po jej policzku spłynęła łza. Brunet skinął tylko głową. Wstał powoli i ociężale, nadal trzymając dłoń na skórze Perły. Chciał zapamiętać jej dotyk jak najdłużej. Gdy tylko się wyprostował, nachylił się i ucałował pysk smoczycy. Pozwolił aby emocje wzięły górą. Nate po raz kolejny rozpłakał się i gdyby nie pomoc wojowniczki, upadły by twardo na podłogę. Astrid popatrzyła na bliźniaków, którzy pojawili się obok niej.
- Zabierzcie go do mojego domu- nakazała. Szpadka i Mieczyk pokiwali głowami i wzięli jeźdźca pod ramię, jakby był ranny. Po chwili drzwi za nimi zamknęły się głośno.
- Co robimy?-zapytał cicho Śledzik, patrząc wymownie na smoka. Astrid ukucnęła, przejeżdżając opuszkami palców po łuskach gada.
- To co należy, Śledzik-odparła równie cicho. Widocznie tylko milczenie ich rozumiało.- Sączysmark…-zaczęła dziewczyna, nawet nie spoglądając w stronę przyjaciela.
- Jasne, załatwię płótna- odparł. Sączysmark trzymał się najlepiej z całej szóstki jeźdźców, ale i jemu miękły kolana na widok martwego smoka i rozpaczy jeźdźca. Nie wiedział, dlaczego tak bardzo się zmienił przez te wszystkie lata. Pokręcił głową, szukając jak najszybszej drogi do Phlegmy, która zapewne miała za nadto materiału.

          W domu panowała pustka. Wszystkie kolory jakby wymieszały się, tworząc smutną, szarą rzeczywistość, mimo że na wyspie panowała radosna atmosfera. Nikt z mieszkańców jeszcze nie wiedział o śmierci smoka przybysza. Stoik szedł wolno w kierunku domu Hoffersonów. Wiedział, że nie jest to dobry pomysł, aby odwiedzać nieznajomego w takim momencie, ale nie mógł dłużej wytrzymać.
- Witaj, Saw-rzekł do pracującego obok Wikinga.
- Stoik, miło cię widzieć!-Odparł weselej ojciec Astrid. Oparł łopatę o dom.- Co cię sprowadza?
- Chciałbym porozmawiać z tym chłopakiem- powiedział. Stoik rozejrzał się wokół, lekko podenerwowany. Saw pokręcił głową.
- To nie jest odpowiedni moment- rzekł. Z domu wyszła jego córka oddychając głęboko. Doszła do Wichury, zapięła siodło i nawet nie zwracając uwagi na wodza i swego ojca, odleciała w nieznanym kierunku.- Astrid też to przeżywa, a co dopiero ten chłopak- dodał blondwłosy Wiking. Stoik schylił głowę, patrząc na pokojowe okno wojowniczki, z którego usłyszał szloch.
- Masz rację. Przyjdę innym razem- Stoik odszedł od przyjaciela. Miał nadzieję, że uda się porozmawiać z brunetem. Chłopak kogoś mu przypominał i Stoik nie wypuści jeźdźca, dopóki nie potwierdzi swojego przypuszczenia. Wódz zniknął z pola widzenia Sawa, więc Wiking w spokoju mógł dokończyć przekopywanie ogródka.

          Ciemnowłosa dziewczyna szła w kierunku wioski, gdy usłyszała warknięcie Nocnej Furii. Zawróciła, mając nadzieję, że zobaczy Szczerbatka i jego jeźdźca. Gdy rozchyliła gałęzie, ujrzała Czkawkę, który nerwowo grzebał w swojej protezie. Obok niego siedział smok. Lauren podeszła spokojnie do znajomego.
- Hej, Czkawka-powiedziała miło na co chłopak podskoczył.
- O, Lauren, cześć- mruknął niedbale. Założył protezę, ale nadal próbował na siłę coś przekręcić. Szatynka zauważyła niezbyt dobry humor jeźdźca. Przysiadła obok na kamieniu, zdejmując torbę z przeróżnymi lekami, ziołami i opatrunkami.  
- Coś się stało?-Zapytała ostrożnie, patrząc na nieporadność kolegi. Dziewczyna była młodsza o rok, ale wcale nie mniej spostrzegawcza ani dojrzalsza. Czkawka prychnął, usłyszawszy to pytanie.
- Nie, a czemu pytasz?-Popatrzył na nią, a ona już miała pewność, że jeździec kłamie. Schyliła się do jego lewej nogi i zaczęła przekręcać śruby w protezie, ku zaskoczeniu Czkawki.
- Przecież widzę-odparła.- Mimo że nie znamy się tak dobrze, to wiem, kiedy kłamiesz. Jesteś kiepskim aktorem.- Chłopak westchnął ciężko. Po chwili dziewczyna naprawiła mu protezę.
- Dzięki-mruknął. Szczerbatek wskoczył do wody, która znajdowała się kilka metrów przed nimi i zaczął łowić  ryby.
- To powiesz?-Lauren nie odpuszczała. Chciała pomóc Czkawce, bo leżało to w jej naturze. Pomagała ludziom od zawsze. Jej rodzice tego ją uczyli: niesienia pomocy każdemu i bezwarunkowo. Jeździec nie był skory do rozmowy, ale w końcu przełamał się. Nigdy nie potrafił tłumić w sobie emocji.
- Chodzi o tego nowego…i o Astrid- szepnął, odwracając głowę, aby przyjaciółka nie zauważyła rumieńców. Lauren w mig chwyciła, o co chodzi.
- Ah, jesteś zazdrosny..?-Spytała z uśmiechem. Chłopak wzruszył ramionami.- To normalne, Czkawka. Zazdrość znaczy, że zależy ci na tej osobie. Ale co za dużo, to nie zdrowo.- Szczerbatek postanowił przyłączyć się do  rozmowy, ale wcześniej prosząc Lauren o podrapanie. Dziewczyna z przyjemnością spełniła prośbę smoka.
- Ja już nie wiem, co mam o tym myśleć- odparł smutno. Jego wzrok powędrował na skały znajdujące się na środku jeziorka.- Wszystko się sypie.- Lekarka uważnie słuchała Czkawki. Wiedziała, że wyżalenie się dobrze mu zrobi.
- Cóż, myślę, że powinniście porozmawiać. I to szczerze.- Powiedziała, spoglądając na chłopaka z dobrodusznym uśmiechem.
- To na pewno zrobimy, zrywając ze sobą- mruknął. Chłopak był zmęczony. Zbyt duża ilość myśli rozbrzmiewających w jego głowie, po prostu wyczerpywała go.
- Pozwól, że coś ci powiem.- Lauren wyprostowała się i usiadła „po turecku”.- Codziennie przemierzam wioskę, leczę ludzi i widzę, co się dzieje. Nie raz was widziałam na smokach, trenujących w akademii czy na zabawie w Twierdzy.- Czkawka zmarszczył czoło, nie rozumiejąc do czego szatynka zmierza.- Widziałam wiele par w podobnym wieku jak ty i Astrid. Ale nigdy nie widziałam takiego uwielbienia kiedy patrzeliście na siebie. Nigdy, Czkawka.  Być może zabrzmi to dość dziwnie, ale widzę jak wy się kochacie. Mimo że macie dziewiętnaście lat. Kiedyś nie wierzyłam w miłość nastolatków,  bo wydawała się po prostu nie realna, wręcz surrealistyczna. Ale jesteście wy.
Czkawka schylił głowę. Poczuł smutek, kiedy pomyślał o wczorajszej  kłótni. Lauren miała rację, ale i tak czuł, że ich związek się wypala. Bolesna prawda, niestety. Pomyślał.
Przyjaciółka wstała z wysokiej skały, zakładając z powrotem torbę. Zeskoczyła zgrabnie, lądując obok ogona Szczerbatka.
- Przemyśl sobie to- dodała z uśmiechem. Miała już wychodzić z lasku, ale zatrzymał ją głos Czkawki:
- Lauren?- Dziewczyna obróciła się.- Dziękuję.
Lekarka skinęła głową i odeszła, zostawiając szatyna samego. Czkawka od razu wiedział, co pomoże mu w podjęciu decyzji.
- Szczerbatek?- Smok zjawił się obok jeźdźca- Polatamy.


          Gdy nastał wieczór, jeźdźcy wraz z wodzem rodzicami Astrid oraz Lauren zjawili się na Klifie Wojowników, skąd wypuszczane były łodzie ze zmarłymi, aby mogły dotrzeć do Valhalli. Nate stał na najbardziej wysuniętym miejscu skarpy. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, choć na jego usta cisnęło się mnóstwo słów. Brunet był nieco onieśmielony obecnością obcych, co tylko utrudniało mu wydobycie choćby słówka. Jednak po chwili grobowej cichy, przerywanej oddechami mieszkańców Berk, powiedział cicho:
- Dzięki tobie moje życie miało sens…-po policzku spłynęła łza, która powiększała gorycz w sercu. Pyskacz, widząc załamanie chłopaka, powiedział:
- Najwierniejszy przyjaciel poległ, niech Odyn cię przyjmie, Perło, do swego domu.- Więcej słów było zbędnych, gdyż Nate podpalił strzałę i wycelował w łódź wolno oddalającą się od brzegu. Grot wbił się mocno w burtę, która natychmiast zajęła się ogniem.  Po chwili widać było płonącą kulę na środku wielkiego oceanu. Po kilku minutach Stoik i Pyskacz wrócili do domów. Jeźdźcy zostali dłużej, ale i oni powoli znikali. Zostali tylko troje z nich. Nate, Astrid i Czkawka. Jeździec Perły patrzał pusto na spokojnie poruszającą się wodę,  jakby czekał na powrót przyjaciółki. Jakby wierzył, że to tylko zły  sen. Najgorszy z możliwych koszmarów. Ale ona nie wróciła i nie powróci już nigdy. 
------------------------------------------------------------------
Rozdział krótszy, ale nie jest tak źle, co? Mam nadzieję, że się podobał. Piszę jak wariatka,  a wszystko dzięki Chitooge K i SuperHero *.*, którym dedykuję oto ten rozdział :) Dziewczyny, dajecie mi kopa jak nikt inny!!!! DZIĘKUJĘ! 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 17

Ostatnia noc

           Nate leżał całą noc przy Perle, która została przeniesiona do jednej z wolnych chat. Dzięki pomocy Śledzika jej rany zostały oczyszczone i opatrzone. Smoczyca straciła mnóstwo krwi, dlatego ryzyko nie minęło. Smok delikatnie poruszył się, budząc swego jeźdźca. Chłopak uśmiechnął się lekko. Był zmęczony walką oraz siedzeniem na niewygodnej posadzce, mimo że ułożone były futra. Nate przeciągnął się, ziewając i pogłaskał przyjaciółkę.
- Jak się czujesz?- Zapytał troskliwie. Perła zaskomlała cicho w odpowiedzi.  Ona też się bała. Czuła, że może nie przeżyć kolejnej nocy. Nate wstał i podał smokowi świeżą wodę, którą przyniósł Śledzik. Wszyscy jeźdźcy okazali mu pomoc, mimo że go nie znali. Astrid miała rację- pomyślał smutno czarnowłosy. Usiadł z powrotem na miękkich jaczych skórach i oparł się o drewnianą ścianę. Rozejrzał się wokół po chatce. Była prawie pusta, nie licząc niewielkiego stołu pośrodku, kilku kuchennych blatach i pozostałych wiszących tarczach, mieczach i toporach. Berk znacznie różniło się od jego domu. Wyspa była cicha, spokojna i przyjazna. Całkowite przeciwieństwo jego rodzinnej ziemi. Nate westchnął głęboko a do oczu napłynęły łzy.
- Co ja narobiłem…?-Wyszeptał, trzymając głowę na kolanach. Jego ubranie było zdarte i brudne a  twarz umazana popiołem i ziemią. Nate siedział skulony. Nie miał już siły do życia. Chciał po prostu zniknąć, tak po prostu. Zostawić wszystko. Tak jakby nigdy nie znalazł Perły, jakby nigdy nie dotarł do Berk, jakby nigdy nie poznał niebieskookiej blondynki.

          Nagle usłyszał ciche pukanie a po chwili do środka weszła dwójka młodych Wikingów. Nate rozpoznał Astrid i uśmiechnął się na jej widok. Za nią wszedł również szatyn, który nie wyglądał na zadowolonego. Blondynka uśmiechnęła się przyjaźnie, jakby chciała dodać mu otuchy.
- Jak się czujecie?-Spytała, podchodząc do Perły. Czkawka oparł się o stół, mierząc wzrokiem i jeźdźca i smoka.
- Tak jak widać, Astrid…-Wyszeptał. Dziewczyna spojrzała na niego współczująco.
-Nate, powinieneś odpocząć. Ty też masz kilka ciętych ran, może wdać się zakażenie.-Blondynka ukucnęła przed nim i potrząsnęła jego ramię.
- Nie mogę jej zostawić-powiedział, ocierając łzy. Nie wstydził się ich, nawet przy dziewczynie.
- Siedząc tutaj i tak jej nie pomożesz. Ona musi wypocząć.- Astrid próbowała przekonać przyjaciela. Nate patrzał na nią smutnym, pustym wzrokiem. Na ten widok dziewczynie łamało się serce.- Jak odpoczniesz, wrócisz do niej. A gdy cię nie będzie, ktoś z nas się nią zajmie.- Czkawka przyglądał się im. Od razu poczuł ukłucie zazdrości, jednak wolał tego nie pokazywać.
- Astrid ma rację- poparł ją Czkawka.- Pójdę po Śledzika.-Szatyn wyszedł zdenerwowany. Nigdy nie był zazdrosny o Astrid, bo nie było powodu. Wiedział, że Sączysmark się tylko z nią droczy. Ale Nate to nie Sączysmark. Chłopak kopnął pobliski kamień, który poleciał kilka metrów dalej.
- Szczerbatek!?- Zawołał, rozglądając się za smokiem. Po chwili ujrzał łeb Nocnej Furii. Smok doskoczył do przyjaciela i zaczął się łasić. Czkawka podrapał gada po grubych łuskach i wsiadł.- Szukamy Śledzika- powiedział i oboje wzbili się w powietrze.

          Astrid zaprowadziła przyjaciela do Gothi, która w mig założyła mu opatrunki. Na szczęście rany były małe i niegroźne. Następnie wojowniczka zaprowadziła go do swojego domu, gdzie był już przygotowany pokój. Eira podała Nate’owi czyste ubranie, ona również współczuła chłopakowi. Wyglądał naprawdę źle.
- Dziękuję ci…-powiedział, gdy Astrid pokazała mu wejście do łazienki. Dziewczyna poklepała czarnowłosego po ramieniu.
- Jakbyś czegoś potrzebował, daj znać mojej mamie- Uśmiechnęła się i zeszła na dół. Chciała jak najszybciej dotrzeć do Perły.

          Nad Berk zawisło słońce, jakby zwiastowało koniec kłopotów. Wikingowie szybko zapomnieli o wczorajszym zdarzeniu i wrócili do pracy. W kuźni, jak zawsze, słychać było podśpiewywanie Pyskacza oraz odgłosy wyrabiania śmiercionośnej broni. Dzieci biegały po wiosce, robiąc niemałe zamieszanie. Stoik westchnął ciężko. Od wczoraj myślał o nowym przybyszu. Chłopak kogoś mu przypominał, ale sam niczego nie był pewny. Rano Astrid opowiedziała o Nacie i ich pierwszym spotkaniu. Oczywiście wódz nie był zadowolony z postępowania dziewczyny, ale blondynka zdołała się wytłumaczyć. Nie mógł chłopaka wypuścić ot tak. Chciał się dowiedzieć jak dotarł na Berk. Ale najbardziej intrygowało go to, dlaczego Nate się ukrywał.
- Wodzu!-usłyszał z tyłu. Obróciwszy się dojrzał Svena.
- Coś się stało?
- Owce mi pouciekały!-Krzyknął głośno. Kiedy Wiking odzyskał głos, zaczął tracić słuch. Stoik nie miał wyboru i ruszył wraz z mieszkańcem do zagród.

          Piątka nastolatków stała przy skałach, gdzie zginął czerwony smok. Śledzik od samego rana szukał jakichkolwiek informacji na temat nieznanego gada, lecz niczego nie znalazł. Ogromne kamienie zostały usunięte, odsłaniając ciało smoka. Jeźdźcy przygotowani byli na makabryczny widok, jednak smok nie został tak bardzo uszkodzony.
- Dobra. Śledzik, mów, co wiesz-powiedział Czkawka, klękając przy smoku. Chłopak patrzał na niego z podziwem ale i też z lekkim przerażeniem.
- No to ten. Samiec, dziesięć metrów rozpiętości skrzydeł, osiem długości, sześć wysokości- Otyły chłopak był przestraszony. Mimo że widział większe smoki, ten przyprawiał o dreszcze.
- Wygląda jak Koszmar Ponocnik- stwierdził Mieczyk, przekręcając głowę w lewo. Pozostali również dokładniej przyjrzeli się  gadowi.
- Faktycznie-odparł Śledzik. Rogi smoka były podobne do Hakokła, jak i reszta ciała. Lecz różniło się to nieco inną budową kości czaszki oraz potwór miał cztery łapy. Ubarwienie było ciemnoczerwone, także charakterystyczne dla Koszmara.
- Dobra, nie będziemy chyba tak tu stać!- powiedział Sączysmark. Przyjaciele spojrzeli na niego nieco źli. Czkawka pokręcił głową i zwrócił się do otyłego kolegi.
- Śledzik, zajmiesz się Perłą?- Jeździec podniósł się  z klęczek.
- Nie ma sprawy, a co Nate’em?- Pozostali jeźdźcy postanowili jak najszybciej się ulotnić, by przypadkiem nie wpakować się w robotę.
- Poszedł odpocząć. Wygląda jak żywy trup- Czkawka zaśmiał się, ale widząc minę Śledzika od razu przybrał poważny wyraz twarzy.- Coś nie tak?
- Chodzi o tego nowego…nie wydaje ci się dziwny?- Spytał, zakładając ręce na klatkę piersiową. Szatyn westchnął.
- Trochę. Ojciec chciał go od razu przesłuchać, ale ze względu na jego smoczycę postanowił poczekać- odparł. W oddali słychać było Szczerbatka i Sztukamięs, którzy gonili za zającami.
- A co z tym smokiem?- Śledzik wskazał na gada.
- Na razie zostaw go tu- mruknął. Czkawka nie był zadowolony, że musieli zabić smoka. Nawet tego najgroźniejszego, jednak nie było innego wyjścia. Gdyby tego nie zrobili, smok bez wahania spalił by wioskę. Szatyn rozumiał to, ale i tak czuł się potwornie, patrząc na martwego smoka. Przywołał Szczerbatka, który skocznie podbiegł.- Zajmij się Perłą, dobrze? Ja muszę jeszcze coś zrobić.
Czkawka wsiadł na Nocną Furię a po chwili oboje zniknęli za domami. Śledzik, niezbyt zadowolony, udał się do rannej smoczycy.

          Śledzik dotarł do opuszczonej chatki, gdzie przesiadywał wierzchowiec Nate’a. Zauważył Astrid, która siedziała na jednym z krzeseł, trzymając kubek. Dziewczyna miała łzy w oczach. Śledzik szybko dobiegł do Perły, której oddech był krótki i płytki. Blondyn zaczął oglądać rany smoczycy, na których zarosła ropa. Chłopak skrzywił się i zaczął szukać czystych bandaży, w swojej torbie. Astrid nadal szlochała.
- Śledzik…to na nic- mruknęła, widząc drżenie rąk przyjaciela. Chłopak bardzo się przejął jej stanem, gdyż nigdy nie widział tak zmasakrowanego smoka.- Ona umiera…
Jeździec spojrzał na nią zupełnie zaskoczony. Sztukamięs, która usiadła obok blondynki, zaskomlała cicho.
- Na pewno da się coś zrobić!- Powiedział po chwili. Ponownie zaczął szperać  w torbie odpowiednich opatrunków. Jednak gdy patrzał na Perłę, uświadamiał sobie, że Astrid ma rację. Perła umiera. Nawet nie zauważył jak na jego pąsowych policzkach ciekły łzy. Schował bandaże powoli, ponieważ drżące ręce mu w tym nie pomagały. Pogłaskał smoczycę czule, mimo że nie znał jej, to w jego sercu rosła gorycz i żal.
Po chwili drzwi otworzyły się, skrzypiąc. Do środka wszedł Czkawka a za nim Szczerbatek. Gdy tylko zauważył twarze przyjaciół, zaniemówił. Podszedł spokojnie do Perły i obejrzał jej poharatane ciało. Szczerbatek szturchnął smoczycę, jakby sprawdzał, czy żyje.
- To koniec..?-Zapytał cicho, chyląc głowę. Śledzik potwierdził smutny fakt. Astrid odłożyła drewniany kubek i wyszła, aby dać upust emocjom. Czkawka momentalnie wybiegł za dziewczyną. Gdy w końcu złapał ją, ona się wyrwała.
-Astrid…- szepnął, chcąc ją przytulić, jednak wojowniczka cofnęła się kilka metrów.
- Jak ja mu to powiem?!- Wrzasnęła. Blondynka zrobiła się czerwona a na jej policzkach leciały łzy. Czkawka nigdy nie widział Astrid w takim stanie. – On tego nie przeżyje!
Szatyn nie wiedział, co powiedzieć. Patrzał na swoja dziewczynę troskliwym wzrokiem.
- Dlaczego tak mu pomagasz?- Zapytał w końcu. Astrid wydawała się zaskoczona tym pytaniem.
- Bo nie mogę patrzeć, jak jego przyjaciółka umiera!- Odparła wściekła. Czkawka czuł, że nie tylko o to chodzi. Dziewczyna, widząc unikający wzrok Czkawki, pokręciła głową.
- Czy ty jesteś zazdrosny?- Jeździec spojrzał na Astrid i prychnął. Wojowniczka wyglądała nieco lepiej. Być może chłodne powietrze pomogło pozbyć  się śladów po płaczu.
- Ja? Zazdrosny?- Chłopak zaśmiał się nerwowo, co nie uszło uwadze Astrid.
- Za kogo ty mnie uważasz, Czkawka?!- Zapytała zdenerwowana, podchodząc do chłopaka.
- O co ci chodzi?- Jeździec też powoli zaczął tracić panowanie nad sobą. Założył ręce na klatkę piersiowa i spojrzał w oczy wojowniczki.
- Martwię się o Perłę. Widziałeś ją, ona umiera- odparła już nieco spokojna, aby nie robić sensacji na Berk.
- A może martwisz się o jej jeźdźca, co?- Czkawka nie odpuszczał. Kochał Astrid, ale czuł, że traci do niej zaufanie. W oczach dziewczyny znów zabłysły łzy. Chłopak uświadomił sobie, że się zagalopował.
- Mam cię dość!- Krzyknęła dziewczyna i z płaczem odeszła w kierunku swojego domu. Czkawka zrobił krok na przód, chcąc pobiec za Astrid, ale jednak się rozmyślił. Kopnął pobliski kamień, który poleciał w spichlerz, odbijając się z łoskotem.
Zawrócił do chatki, w której leżała Perła. Obróciwszy się, ujrzał Szczerbatka. Pewnie wszystko słyszał- pomyślał jeździec. Smok mruknął i szturchnął Czkawkę.
-  W porządku, Mordko- powiedział, głaszcząc przyjaciela. Nocna Furia wskazała głową drogę, którą odeszła Astrid, jakby się o nią pytał.- Po prostu się wkurzyła…- westchnął. Już żałował kłótni, ale nie chciał od razu iść przeprosić ukochanej. Oboje musieli odetchnąć.

          Szatyn wszedł do środka, chcąc pomóc Śledzikowi. Po kilku minutach przyszedł również Nate.
- Widziałem Astrid…coś się stało?- Zapytał nieśmiało. Czkawka miał ochotę mu przyłożyć. Czarnowłosy od razu zamknął temat, gdy ujrzał swą przyjaciółkę.
- Perła!?- Krzyknął. W jego głosie Śledzik usłyszał rozpacz.- Proszę nie zostawiaj mnie!- Powiedział na co smoczyca otworzyła oczy. Nate płakał, wtulając się w jej ciepłe łuski. Perła polizała go po twarzy, ale natychmiast położyła łeb z powrotem.
- Nie!- Wrzasnął brunet.- To moja wina…- szlochał, nie zwracając uwagi na jeźdźców, którzy smutnie patrzeli na dwójkę przyjaciół. Oboje wiedzieli, że to będzie ciężka noc…

wtorek, 14 lipca 2015


Rozdział 16

Walka smoków cz. II


            Nate był przerażony, widząc nierówną walkę Perły i wielkiego gada. Po raz kolejny w życiu bał się. Bał się, że utraci kolejną ważną osobę. Nie chciał powtórki, więc jak najszybciej musiał oddzielić smoki. Pogonił Wichurę, która zaskrzeczała w swój sposób i ruszyła naprzód. Perła walczyła dziko, atakując szponami i ostrymi jak brzytwa zębami. Niestety, tak mały smok nie miał szans z ogromnym smokiem, nieznanego gatunku. Gdy tylko Wichura dotarła, zaczęła ziać ogniem i wystrzeliwać kolce. Czerwony smok warknął i splunął kulą rozżarzonego kamienia. Śmiertnik ominął go i ponownie zaatakował.
W tym samym czasie, pozostali jeźdźcy dogonili Nate. Astrid zakryła rękami usta, gdy zauważyła Perłę. Dopiero po chwili dostrzegła swoją smoczycę.
- O bogowie….-szepnęła. Czkawka obrócił się do niej i ścisnął rękę blondynki. Sam był przestraszony i zagubiony. Nie miał pojęcia, co robić.- Czkawka, masz jakiś plan?
Chłopak westchnął. Jedyne, co przyszło mu to głowy, to atak. Sam miał pomysł aby to on i Szczerbatek zajęli się nieprzyjacielskim smokiem, ale we względu na siedząca z tyłu Astrid, nie mógł tego zrobić. Bał się, że blondynce może się coś stać przy uciekaniu, a po drugie Szczerbatek będzie leciał wolniej z dodatkowym obciążeniem.
-Czkawka?- Zapytała niepewnie As.
- Musimy atakować- nakazał. Pozostali jeźdźcy, którzy skupili się w bezpiecznej odległości, kiwnęli głowami.- Sączysmark i my zajmiemy się czerwonym smokiem, Śledzik i bliźniaki muszą odciągnąć tego drugiego i sprowadzić na ziemię.- głos Czkawki drżał. Spojrzał na tłum Wikingów, którzy zgromadzili  się na dole. Wśród nich dostrzegł Stoika. Chłopak przełknął ślinę. Dobrze wiedział, że ojciec nie jest zadowolony. Ale jako przyszły wódz i jako obrońca Berk musi dbać o jej dobro.
Na znak Czkawki wszyscy ruszyli. Najpierw Hakokieł rozpoczął atak ogniem a Szczerbatek plazmą. Oba smoki skutecznie zwróciły uwagę ogromnego gada i zaczęły uciekać nad ocean. Perła chciała ruszyć tuż za nim, ale zatrzymali ją jeźdźcy i Nate.
- Perła, stój!- Jego głos był silny i głośny. Strach sprawił, że w jego oczach pojawiły się łzy.- Nie goń go, proszę…-Smoczyca zaryczała głośno. Nie miała zamiaru ustępować, nawet jeżeli prosił ją najlepszy przyjaciel.
-Perła…-mówił dalej chłopak.- Błagam cię, nie rób tego…- Wichura zbliżyła się do smoczycy, tak aby Nate mógł jej dotknąć. Czarnowłosy spokojnie położył dłoń na jej pysku, a po chwili jego policzki były mokre od łez.- Nie zostawiaj mnie…- Perła zaskomlała niczym pies. Jej skrzydło było rozdarte, tak bardzo, że nie mogła już latać. Nate wskoczył  niepewnie na jej grzbiet. Przytulił czule swoją przyjaciółkę i chciał ruszyć na ziemię ale smok ruszył w pogoń za wrogiem. Śledzik zakrył usta. Wiedział, że gdy smoczyca znów zacznie atakować, zginie. Bliźniacy nie czekali i także  ruszyli.
Niebo było całkiem ciemne. Wietrzna pogoda utrudniała smokom latanie, a w powietrzu unosił się zapach siarki. Wokół słychać było tylko ryki, warknięcia i odgłosy walki. Wikingowie zgromadzeni na polanie ze strachem wstrzymywali oddechy. Nigdy nie widzieli czegoś takiego, od czasu pokonania Czerwonej Śmierci. Stoik był bardzo zmartwiony, Serce biło mu z zawrotną prędkością. Przed oczami stanął mu obraz nieprzytomnego Czkawki sprzed trzech lat, kiedy pokonał Czerwoną Śmierć. Jednak była pewna rzecz, która podtrzymywała wodza na duchu. Przy jego synu jest Nocna Furia. A kiedy będzie trzeba, odda za niego życie.
 - Sączysmark, teraz!- Krzyknął Czkawka. Hakokieł obrócił się i rozłożywszy swe skrzydła stanął przed czerwonym smokiem. Koszmar Ponocnik jako jedyny dorównywał smokowi rozmiarem. Czerwony smok zatrzymał się i rozwścieczony splunął ogniem. Sączysmark krzyknął i zrobił wraz z Hakokłem spiralę. Czkawka zawróciwszy, nakazał Szczebatkowi strzelać. Nocna Furia splunęła trzy razy plazmą, zadając rany. Smok spadł na ziemię z hukiem. Próbował wznieść się w powietrze, ale złamane skrzydło tylko sprawiało więcej bólu. Szczerbatek i Hakokieł wylądowali naprzeciw.
- Jest ogromny…-szepnął Czkawka. Nocna Furia strzeliła po raz kolejny w nieprzyjaciela. Smok warknął ale zaczął się cofać. PO chwili z nieba zaczął padać deszcz. Astrid podniosła wzrok ku górze i ujrzała Perłę, a za nią Wichurę.
- O, nie!- Na te słowa szatyn spojrzał w chmury. Nate na swym smoku wylądowali tuż przy czerwonym smoku. Perła wierzgała, chcąc rzucić Nate, lecz ten mocno trzymał się jej łusek.
- Perła, co ty wyprawiasz?!- Krzyknął czarnowłosy, kiedy smoczyca zwaliła go z grzbietu. Astrid zeszła ze Szczerbatka i pomogła Nate’owi wstać.
- Ona zginie!- Krzyknął do blondynki. Astrid miała łzy w oczach. W tym czasie smoczyca zaryczała głośno, a smoki obrońców Berk zaczęły się cofać.
Perła i czerwony smok przystąpiły do ataku. Teraz szanse były wyrównane. Oba gady miały zranione skrzydła i nie mogły latać. Smoczyca wgryzła się w szyję. Czerwony smok przygniótł ją do ziemi. Czkawka próbował ruszyć Szczerbatka, ale ten tylko skomlał.
- Nie mogą się wtrącać, Czkawka!- krzyknął Śledzik.- To zupełnie, jak trzy lata emu pomiędzy Szczerbatkiem a Szeptozgonem!- Szatyn otworzył szeroko usta. Nie znał ani Nate ani Perły, ale czuł że musi im pomóc. Z własnego doświadczenia wiedział, co może się stać. Nad walką smoków widniały słabo przytwierdzone kamienie…
- Trzeba je jakoś oddzielić!- Krzyknął przyszły wódz. Gdy Nate na niego spojrzał, Czkawka pokazał palcem na głazy.
- To zbyt ryzykowne!- Wrzeszczał chłopak, chcąc przekrzyczeć szumiący wiatr i deszcz.
- Mamy jedno wyjście, żeby uratować twojego smoka!- Warknął Czkawka.
Przerażony Nate pokręcił głową. Jeżeli się zgodzi, może zginąć i Perła, lecz jeśli nie, smok stawi poważne zagrożenie dla Berk. Teraz, smok skupił całą uwagę na smoczycy. Drugiej szansy nie będzie. Wszyscy patrzeli na niego, wyczekująco.  Nate padł na kolana, płacząc. Astrid stała tuż przy nim i położyła mu rękę na ramieniu. Po jej policzkach również leciały łzy. Blondyka bardzo polubiła Perłę. Nikt z obecnych jeźdźców nie odezwał się. Nate spojrzał na przyjaciółkę, całkiem załamany. Smoczyca broniła ich wszystkich zażarcie. Robiła dokładnie to, co Nate był w stanie zrobić dla niej.
- Zrób to- powiedział. Astrid przyklęknęła i przytuliła go. Szczerbatek zawarczał cicho, jakby nie chciał tego robić. Czkawka to rozumiał.  Jednak Nocna Furia rozumiała ryzyko, dlatego wystrzeliła ostatnie dwa strzały. Kamienie zaczęły się ruszać, a po chwili zaczęły spadać prosto na czerwonego smoka.
- Perła, uważaj!- Krzyknął Nate, gwałtownie wstając. Smoczyca odskoczyła. Patrzyła zdziwiona na skały, które przygniotły jej wroga. Jej przyjaciel podbiegł do niej i mocno przytulił. Smoczyca zamruczała, jednak po chwili osunęła się.
- Perła…?- szepnął załamany chłopak. Do niego podeszli pozostali, oprócz Czkawki, który sprawdzał, czy wróg na pewno zginął.
- Jest wykończona, straciła dużo krwi- powiedział Śledzik.- Wyleczymy ją.
Nate uśmiechnął się, oddychając z ulgą. Przytulony do smoczycy, szepnął:
- Nigdy więcej mi tego nie rób…
------------------------------------------------------

Rozdział krótki, wiem, ale pisany na szybko. Przepraszam, że byle jaki i sorki za błędy. Ostatnio to pisanie nie idzie, bo w głowie mam pomysł na drugi blog. Niedługo kończę ten, ale spokojnie zaczynam nowy, także związany z JWS :) Dedykt dla Chitooge i  SuperHero *.*

czwartek, 2 lipca 2015

Obiecane rysunki :D

To nie są żadne arcydzieła. Niektóre były robione byle jak, na szybko, więc... :)








Czkawka :P
Czas pracy: 2 h
Przyrządy: ołówek 8b, 6b 4b, HB, no i gumka :)


Stoik :D
Czas pracy: około 1 h 30 min 
Przyrządy: ołówek HB, kredki xD


Szpadka ^^
Czas pracy: wow aż 10 minut! xD
Przyrządy: ołówek HB, zielony marker i niebieski cienkopis 

Mieczyk ;)
Czas pracy: to samo co u góry xD
Przyrządy: to samo co u góry :)

Szczerbatek <3
 Czas pracy: 3h
Przyrządy: ołówek HB, ołowek 8b, gumka, suche pastele

As i Czkawka
 Czas pracy: 30 minut
Przyrządy: ołówek 3B


To samo :P
Czas pracy: 30-40 minut
Przyrządy: ołówek 3b, kredki

Jak dodam następny rozdział, to wstawię Astrid pastelami :P





Rozdział 15

Walka smoków cz. I



          Krzyczący Wikingowie biegali z wodą, aby ugasić pożar, którego nie łatwo było się pozbyć. Wioska wyglądała jak prawdziwe pogorzelisko: wszędzie ogień, dym, popiół i cuchnący  zapach spalonych skór  zwierzęcych. Stoik biegł wraz z garstką Wikingów w stronę smoka, który jest winowajcą tego zamieszania. Bez smoka nie było możliwe, aby go złapać. Niestety, Czaszkochrup został wynajęty przez innego mieszkańca do gaszenia pożaru.
          Niebo było ciemne z ciężkimi chmurami, ale nie wydawało się, że zaraz lunie wybawiający deszcz. Dzieci, starcy i niektóre kobiety schronieni byli w Twierdzy pod nadzorem Grubego i Wiadra, którzy należeli do ochrony. Bliźniacy zawsze patrzyli na ogień z radością, ale nie tym razem. Nawet oni wyczuli bardzo złą sytuację Berk, dlatego jako Obrońcy musieli działać. Szybko dotarli na plażę Thora, aby wziąć piasek by ugasić nim pożar. Gdy dotarli do pierwszego palącego się domu, wyrzucili zawartość wiader i polecieli po następną porcję. Reszta jeźdźców robiła to samo. Tylko Śledzik wypatrywał smoków, które mogły być w niebezpieczeństwie. Zazwyczaj były to Straszliwce Straszliwe albo maluchy, które niedawno się wykluły.

          Astrid szukała Perły, ale nie dostrzegła zielono-złotych łusek smoczycy. Miała już ruszać naprzód, kiedy zatrzymał ją głos Lauren:
- Astrid, pomóż mi!-Krzyknęła. Blondynka szybko zawróciła i spojrzała na koleżankę. Lauren pomagała jakiejś kobiecie, która była w zaawansowanej ciąży i zaczynała rodzić. Astrid przeraziła się tym widokiem. Pani Ack wija się z bólu, mocno trzymając się za brzuch. Wojowniczka nie mogła nie pomóc. Szybko nakazała Wichurce wylądować. Posadziła panią Ack przed siebie, a Lauren wskoczyła za Astrid.
- Szybko, do mojej chaty!- Powiedziała szatynka. Kobieta zaczęła krzyczeć i pocić się. Odruchowo złapała Lauren za dłoń i trzymała w śmiertelnym uścisku.- Oddychaj głęboko- Nakazała, starając przekrzyczeć chaos. Dziewczyny szybko dotarły do chaty Lauren, a raczej do jej gabinetu,  w którym szatynka przyjmowała chorych. Ira, bo tak miała na imię, krzyknęła ponownie, mimo starań opanowania się. Wzięła głęboki wdech i wydech. Lauren natychmiast zdjęła Irę z grzbietu Wichury i prowadząc wolnym krokiem, szły w kierunku drzwi.
- Astrid, musisz mi pomóc!-Zawołała młoda lekarka. blondynka przestraszyła się. Ja uczestniczyć przy porodzie? Na Odyna! Jednak wojowniczka nie miała wyjścia. Większość kobiet walczyła, nawet akuszerki. Astrid pokręciła  głową. Musiała znaleźć Nate'a i to szybko. Zanim Perła zostanie zabita. Popatrzyła na wioskę i zeskoczyła ze swojej smoczycy.  Kazała jej lecieć do Eiry, matki Astrid.
Dziewczyny podtrzymały Irę i wprowadziły do środka.

          Nate biegał po wiosce w poszukiwaniu swojego smoka. Jako że wokół panował kompletny chaos, nikt nie zwracał na niego, choć na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest Wikingiem. Złapał przypadkowy miecz z wózka, który stał obok kuźni. Spojrzał w dal, szukając wzrokiem Astrid. Niestety nie znalazł jej, ale za to z pomocą przybyła mu Wichura, która motała się. Najwidoczniej i ona nie może znaleźć właściciela. Pomyślał Nate. Rzucił się do biegu, by szybko wskoczyć na śmietnika Zębacza. Gdy do niej doszedł, zatrzymał się. Powoli zbliżał się do niebiesko-żółtego smoka. Spokojnie wyciągnął rękę i położył na pysku gada.
- Dobrze....posłuchaj, musisz mnie gdzieś podrzucić, zgoda?- Nate uśmiechnął się lekko do smoka i ostrożnie wsiadł. Zauważył, że siodło zostało doskonale wykonane. Idealne połączenia i wiązy. Pasy mocno trzymały się ciała smoka, choć nie robiły mu żadnej krzywdy. Mimo że siodło było doskonale wykonane, było już starte. Ktoś nieźle szaleje na tym smoku. Pomyślał chłopak i wystartował.

- Astrid, podaj kolejny ręcznik!- Krzyknęła Lauren, która była cały czas przy Irii. Kobieta  wijła się z bólu, przeklinając swojego męża. Wojowniczka pospiesznie wykonała zadanie. Nagle do gabinetu wpadł jakiś mężczyzna. Astrid od razu rozpoznała w nim męża Irii, Krosonosa. Wiking podszedł do swojej żony i złapał za rękę. Kobieta uśmiechnęła się, ale po chwili zaraz skrzywiła z bólu.
- Spokojnie, odpocznij- powiedziała Lauren.- Dasz radę!



          Nate krążył nad wioską  w poszukiwaniu Perły, której nie mógł znaleźć. Zrozpaczony chłopak modlił się do wszystkich bogów o pomoc dla jego przyjaciółki. Bał się. że smoczyca może nie przeżyć. Nadal była słaba po ostatniej ranie. Nate czuł ogromne wyrzuty sumienia. Nie miał zielonego pojęcia, kiedy Perła wymknęła się z jaskini. Usłyszał ryki smoków i krzyki Wikingów. Po chwili nad jego głową przeleciał gad z charakterystycznym gwizdem przecinanego powietrza.
- Nocna Furia...-szepnął.- Szybko, mała, lecimy!

          Czkawka dotarł na miejsce, gdzie znajdował się jego ojciec z kilkoma Wikingami. Wszyscy patrzeli w ciemne niebo. Szatyn zdziwił się na ten widok. Nie schodząc ze Szczerbatka, podszedł do Stoika.
- Co się dzieje?- zapytał spokojnie. Nocna Furia poruszyła się niespokojnie i strzeliła plazmą w górę.
- To smoki to zrobiły- odparł jego ojciec, wskazując wioskę, która już powoli była ugaszona.-Ale coś tu nie gra...cały czas słychać jakieś ryki w chmurach-dopowiedział, chrypiącym głosem.
Czkawka chciał wystartować aby to sprawdzić, ale powstrzymał go pewien smok. Był to Śmiertnik Zębacz, który z zawrotną prędkością wskoczył w gęste chmury nocnego nieba.
- Na Odyna, Astrid, stój!- Krzyknął Stoik, gdy zorientował się do kogo należał ten smok. Czkawka, słysząc imię dziewczyny i widząc jej smoka, czym prędzej wystartował.
- Czkawka, nie!- Wrzasnął wódz. Jednak jego syn nie posłuchał, po chwili i on zniknął w gęstych chmurach.
Nate wyleciał z puchowej warstwy i rozejrzał się. Wokół panowała cisza. Jakby był to odpoczynek od chaosu panującego na ziemi. Było chłodno i  ciemno.  Jedynie Wichura dawała światło. Nagle rozległo się warknięcie, a po chwili obok ciemnowłosego chłopaka zjawił się Szczerbatek.
- Astrid, co ty wyrabia....-Czkawka zamarł, widząc innego jeźdźca. Z zdziwieniem patrzał na Nate'a.-Kim jesteś?! I dlaczego dosiadasz smoka Astrid?
Ciemnowłosy nie miał wyjścia, czuł. że musi się ujawnić.
- Nate- odparł- Nie chcę kłopotów, chcę znaleźć mojego smoka!- Czkawka nie wierzył w to, co widział. Nieznajomy dosiada smoka jego dziewczyny? Chyba zaszkodził mi dym- pomyślał jeździec.
- Jakiego smoka? O czym ty gadasz?!- Szczerbatek gotów był wystrzelić plazmą, jednak  jego przyjaciel pogłaskał go po głowie.
- Perła to mój smok. Jest w tych chmurach! Ona może nie przeżyć, jest ranna!- wrzasnął Nate całkiem pozbawiony jakichkolwiek hamulców. Nie mógł przecież  być spokojny w takiej sytuacji!- Ja...muszę ją znaleźć...
Czkawka wpatrywał się w Nate'a z niedowierzaniem. Nie mógł pojąć, co się teraz dzieje. Nie czekając na reakcję szatyna, tymczasowy jeździec Wichury zawrócił i poleciał szukać smoka. Za nim ruszył Szczerbatek.
- Jak wygląda ten smok?- Zapytał przyszły wódz.
- Zielono-złote łuski- odparł ze zdeprawowaniem Nate.
- Jaki gatunek?
- Nie wiem, jakiego gatunku jest mój smok!- wkurzył się. Chciał coś dopowiedzieć, ale usłyszał głośne ryki smoków. Oboje udali się w tamtą stronę. To co zobaczyli, zwaliło ich z  nóg...


          Na świat przyszła dziewczynka.  Miała kilka ciemnych włosków i piwne oczka. Mała drzemała słodko owinięta w bawełniany kocyk. Dumni rodzice cichutko płakali ze szczęścia, tuląc malutką córeczkę. W pewnym momencie Krosonos wstał i dziękując dziewczynom, przytulał je mocno. Był taki dumny i szczęśliwy. W końcu na świat przyszło jego pierwsze dziecko.
Astrid była zmęczona, ale gdy tylko umyła się, wybiegła i szukała wzrokiem Wichury. Wokół domy były pougaszane, ale nie widziała zbyt wielu Wikingów. Zauważyła Sączysmarka i  Hakokła.
- Smark, podrzuć mnie nad Klify Frigg!-Krzyknęła wojowniczka, siadając za nim na Hakokle.
- Ale dlaczego?
- Bo tak mówię, leć!- Chłopak nie pytał o nic więcej. Widział zbyt wkurzoną Astrid aby móc z nią dyskutować.

          Czkawka i Nate przyglądali się walce dwóch smoków: jeden czerwony z przekrwionymi ślepiami, dużymi pazurami, był tak ogromny, że mógł rozerwać na strzępy każdego smoka. Drugim smokiem była Perła, która machała jednym skrzydłem mocniej, drugim słabiej. Nate przeraził się, gdy oba smoki zaczęły znów się atakować. Szybko ruszył do przodu, chcąc odzyskać smoczycę. Perła i drugi smok gryzły się nawzajem, zażarcie. Nawet nie zważali na gapiów. Szczerbatek strzelił plazmą kilka razy, zwracając uwagę czerwonego smoka, który zaczął go gonić. Nocna Furia była zbyt szybka dla gada. Czarny smok atakował tyle razy, ile starczało mu plazmy. Nate w tym czasie wskoczył na Perłę, ale ta zaczęła wierzgać i przerzuciła go z powrotem na Wichurę. Smoczyca popatrzyła smutnie na jeźdźca i odleciała. Gdy jej wróg zaczął się zbliżać wgryzła się w jego. Oboje zaczęli spadać. W ostatniej chwili poderwali się do lotu. Tym razem cała wioska obserwowała walkę. Po chwili dołączyli Sączysmark i Astirid na Hakokle, który zawarczał.
- Jest ogromny!-Krzyknął ze strachem Czkawka.-Musimy sprowadzić pomoc.- Smok na komendę wylądował.- Wszyscy jeźdźcy do mnie!- Mała grupa nastolatków zebrała się wokół szatyna.
- Słuchajcie, musimy wykurzyć tego smoka, inaczej zniszczy wioskę!- Krzyknął chłopak.- Nie mamy czasu na obmyślanie planu, dlatego zrobię coś, czego nigdy nie powinienem zrobić...
-Co?-zapytali wspólnie Mieczyk i Szpadka.
- Totalną demolkę-odparł.- Ci, którzy mają smoki. Atakujcie czym się da czerwonego smoka! Nie tego drugiego! Krzyknał. Po chwili poczuł jak ktoś dosiada się do niego. To była Astrid. Wsiadła na Szczerbatka ku zdziwieniu Czkawki.
- Lepiej zostań, As.
- Nie ma mowy. Lecę z tobą- oplotła go mocno rękami i pocałowała w policzek.- Nie mam zamiaru cię zostawiać.- Czkawka uśmiechnął się. Nocna Furia zaczęła się denerwować, więc czym prędzej cztery smoki wystartowały.
-------------------------------------------------------------
Dedykt dla wszystkich, którzy to czytają! :)) Obiecałam rysunki, oczywiście wstawię, ale w oddzielnym poście :))

Ps. Mam nadzieję, że się spodobało! :D