piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 5 


      - Astrid, wstawaj jest prawie południe!- Powiedziała jej mama, wchodząc do pokoju. Dziewczyna mruknęła tylko i  zasłoniła się kołdrą.- Spóźniłaś się do Akademii.
- Wiem.- Mruknęła dziewczyna sennym głosem.
- Coś się stało? Nigdy nie spałaś do tak późnej pory.- Kobieta rozejrzała się wokół, oceniając pokój nastolatki, który był w opłakanym stanie. Wszędzie leżały rzeczy, różne książki, rysunki.
- Ręka mnie boli…- Powiedziała i odkryła się. Wyciągnęła dłoń i pokazała ranę, którą zadał smok. Eira przyjrzała się szramie i granatowemu kolorowi, który ją otaczał. Astrid nie przejmowała się tym. Mrugała sennie, ciągle ziewając.
- Ale się załatwiłaś...- Blondwłosa kobieta pociągnęła na dół córkę i odwinęła bandaż z zaschniętą krwią.
- Trochę poboli i przestanie.- Machnęła na to ręką i po raz kolejny ziewnęła. Usłyszała lekkie warknięcie a po chwili ujrzała Wichurę, która wsunęła pysk przez okno i przyglądała się ciekawie swej pani. Dziewczyna uśmiechnęła się. Już chciała wstać, ale powstrzymała ją Eira.
- A ty dokąd? Jeszcze nie skończyłam - Astrid usiadła zrezygnowana. Musiała trochę polatać ze swoim pupilem, aby nie wypaść z formy. Po chwili mama blondynki skończyła opatrywać ranę.- Dziwnie to wygląda. Znowu przecięłaś się toporem?
- Nie. Mały wypadek przy smokach.- Uśmiechnęła się lekko.
- Córcia, wiem, że umiesz obchodzić się ze smokami, ale pamiętaj, że to jednak smoki.  Nigdy nie wiadomo co im do łba strzeli.- Eira lubiła smoki, ale nie tak bardzo jak Astrid czy inny jeździec. Wolała zajmować się domem i zielarstwem niż tresować smoki. Uważała, że to strata czasu.
- Już mi to mówiłaś, mamo.- Blondynka chwyciła kosz ryb dla Wichurki i wyszła na zewnątrz. Smoczyca zamerdała wesoło ogonem i polizała swoją właścicielkę po czym zajęła się dorszami i tuńczykami. W tym czasie Astrid zajęła się przygotowywaniem siodła. Kiedy je chwyciła, zauważyła, że strzemię jest oderwane od paska.
- No pięknie. Jak to się stało?- Spojrzała smoczycę, jakby chciała usłyszeć od niej odpowiedź, lecz ta zajęta była śniadaniem. Nastolatka wzruszyła ramionami.- No cóż, muszę coś z tym zrobić.- Gdy Wichura skończyła jeść, Astrid zaniosła pusty kosz to domu, a chwilę później szła wraz z rozwalonym siodłem do Pyskacza.
- O, kogo ja widzę!- Krzyknął kowal, gdy tylko zobaczył zbliżającą się dziewczynę.
- Cześć, Pyskacz.- Przywitała się i rzuciła siodło na blat.
-  Co cię sprowadza?- Wiking skończył wybijać miecz i włożył go do zimnej wody.
- Mała usterka.- wskazała na siodło. Pyskacz podeszedł i dokładniej przyjrzał się zerwanemu paskowi.
- Da się zrobić. A czemu nie poprosisz Czkawki?
- Myślałam, że będzie u ciebie.
- Miał przyjść mi pomóc ale, jak widzisz, nie ma go.- Wziął siedzisko i poszedł do pracowni Czkawki, kiedy to tam chłopak projektował różne maszyny i wynalazki. Po chwili  na niebie pojawiła się czarna plamka, a po chwili przed kuźnią wylądował Szczerbatek z jeźdźcem na grzbiecie.
- O, cześć, Astrid- zawoał uśmiechnięty.- Czemu nie przyszłaś na trening?
- Cześć. Przyszłabym, ale zaspałam.- odwzajemniła uśmiech. Z wnętrza kuźni dało się usłyszeć śpiew Pyskacza.
-Aha...-mruknął.- A jak twoja ręka?- Pogłaskał smoka i wszedł do środka.
- Dobrze- Skłamała. Nie potrzebowała kolejnej gadaniny, że to jest niebezpieczne. Wojownicy nigdy nie narzekają, szczególnie kiedy chodzi o ich osoby. To oznaka słabości, a dziewczyna nie chciała tego po sobie pokazać. Szczerbatek zamachał ogonem i przewrócił kilka skrzyń z narzędziami. Jeźdźcy od razu zaczęli zbierać  przedmioty.- A co wy robiliście?
- Byliśmy w lesie- Od razu przed jej oczami pojawił się smok, który zaatakował ją kilka dni temu. - Niczego nie znaleźliśmy...-odchrząknął. Chciał mówić dalej, ale Astrid mu przerwała.
- Wiem, co chcesz powiedzieć. Ja sobie tego nie ubzdurałam, Czkawka. Ten smok nadal jest na Berk.- Spakowała rzeczy do pudełka i położyła je na prawowite miejsce. Chłopak uśmiechnął się słabo. - Ahh...nie wierzysz mi?
- Nie, to nie tak. Po prostu nie mamy dowodów na to, że ten smok w ogóle istnieje.- Odłożył ostatnie śrubki do drewnianej skrzynki.
Astrid przewróciła oczami. Nie rozumiała, dlaczego Czkawka jej nie uwierzył. Kto jak kto, ale powinien bardziej się postarać. Przecież on i Śledzik najbardziej kochają nowe gatunki. No i jest jego dziewczyną. Czy to, w takim razie, coś zmienia?
- Jeżeli nie chcesz mi pomóc to sama się tym zajmę.
-  Astrid...
- No i proszę! Siodełko jak nowe!- krzyknął uradowany efektem końcowym Pyskacz i wyszedł z pracowni.
- Dzięki.- Astrid uśmiechnęła się serdecznie i wzięła siodło.
- A kogo my tu mamy? Czkawka! Jak dobrze, w nagrodę dostaniesz podwójną robotę- powiedział kowal i zarzucił chłopakowi ubrudzony fartuch.- No, do roboty, synek.
- To ja może nie przeszkadzam. Narazie.- Rzuciła suchym tonem i odeszła.
- No super.- Powiedział.- I co ja mam zrobić?- zapytał Szczerbatka. Smok zawarczał przyjacielsko i podniósł głowę.

Do drzwi rozległo się pukanie. Śledzik, zaczytany w nowej książce nabytej od Johana, wstał niechętnie i poszedł otworzyć.
- Cześć.- Powiedział zaskoczony widokiem blondwłosej przyjaciółki.
-Hej, Śledzik, mam do ciebie prośbę.- Chłopak zaprosił ją do środka i usiedli koło stołu zawalonego od sterty książek, notesów i licznych zapisków.
- O co chodzi?
- O pewnego smoka. Kilka dni temu coś zaatakowało mnie w lesie i rozcięło dłoń- Śledzik od razu spojrzał na bandaż.- Czkawka mówi, że to zmiennoskrzydły, no bo nazajutrz musieliśmy wypędzać je z Berk, ale jestem pewna, że to coś jest o wiele większe.
- A możesz go opisać?- Wziął czystą kartkę, węglowy ołówek i zaczął notować. Dziewczyna z ożywieniem opowiadała, co się wydarzyło. Dokładnie opisała gada, na tyle ile pamiętała. Miała nadzieję, że przynajmniej Śledzik jej pomoże- Nic dziwnego, że Czkawka ci nie wierzy.
- Dzięki.- Powiedziała z sarkazmem, zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Nie o to chodzi. Z opisu wynika, że są bardzo podobne...- zamyślił się na chwilę. Sztukamięs pochrapywała przy zgaszonym kominku i wydawało się, że lata przez sen.
- To co, pomożesz?
- Oczywiście, że pomogę!- Krzyknął z uśmiechem. Wiadomość, że spotka, opisze i zbada nowego smoka dawała mu wiele radości.- To kiedy wyruszamy?
- Dziś wieczorem? Przyjdę po ciebie.- Nie czekając na odpowiedź wyszła z chaty i udała się do Wichury, aby nadgonić zaległy trening.

Czkawka nadal siedział w kuźni Pyskacza i pomagał mu naprawiać zepsutą broń. Myślał nad tym, czy nie wybrać się jeszcze raz do lasu i nie zbadać każdego skrawka jeszcze raz. Nagle przypomniało mu się, że zapomniał poinformować ojca o ataku zmiennoskrzydłych. Dokończył ostatni topór i poleciał poszukać wodza.
Szczerbatek zawył donośnie i wylądował obok domu Pleśniaka, gdzie ojciec Czkawki dyskutował ze starym Wikingiem. Nastolatek poczekał chwilę, aż Stoik skończy rozmowę.
- Tato, masz chwilę?
- A coś się stało?- pogłaskał Czaszkochrupa po łbie.
- W zasadzie tak. Widzisz, niedawno były  zmiennoskrzydłe w lesie. Udało się je nam przepędzić, ale...-podrapał się po głowie.
- Ale co?
- Chodzi oto, że Astrid widziała innego smoka. Jestem pewien, że jej się po prostu przewidziało. Mówi, że był o wiele większy i silniejszy...- Stoik zmarszczył czoło.
- I mówisz mi to dopiero teraz?
- Zapomniałem, przepraszam, ale od ataku zmiennoskrzydłych patrolujemy okolice Berk i nic nie zauważyliśmy.- Stoik wsiadł na swojego smoka.
- No dobrze, skoro tak mówisz.- Czkawkę zatkało. Spodziewał się, że ojciec będzie wściekły, ale tym razem okazało się co innego.
- I co? Nie jesteś zły?
- A czemu miałbym być? Skoro mówisz, że nic podejrzanego się nie dzieje...A co z tym drugim smokiem?
-  Sam nie wiem. Astrid musiało się przewidzieć, ale na wszelki wypadek polecę do lasu i przeszukam go jeszcze raz.- Wsiadł na Szczerbatka i poleciał do domu zabrać kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Miał mieszane uczucia. Nawet sam nie wiedział, czy ten super- smok, o którym często wspominała Astrid naprawdę istnieje. Leciał do lasu, tylko po to aby dowieść, że dziewczyna widziała zmiennoskrzydłego.
--------------------------------------------------------


Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Od tygodnia nic nie dodałam, a weny jak nie było tak nie ma. Cóż, przynajmniej akcja "posuwa" się dalej. :)

3 komentarze:

  1. Taki fajny rozdział!! Podoba mi się ^^ Mam nadzieję, że to będzie nowy smok i, że Astrid nic nie będzie z tą raną ;-; Chociaż ja tam wiem z tobą... I taki Stoik.. Nie wkurzony :o Progress XD Z niecierpliwością czekam na nexta ^^
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
  2. Uf... Dobrze, że napisałaś tylko ten jeden od mojej nieobecności... W innym przypadku chyba bym się doczytała xD Super rozdział ^^ Jestem ciekawa, co z tą raną... Czekam na ciąg dalszy :3

    OdpowiedzUsuń
  3. A moja nieobecność to hańba, czytałam chyba 3. No ale długie ferie miałam :D ale fajnie się dzieje. Podoba mi się imię mamy Astrid, bo rzadko ktoś wogóle ją nazywa tak jak u mnie. Stoik wkońcu zachowuje się jak stoik xd i Czkawka mnie denerwuje, jak ją kocha powinien jej uwierzyć a nie bagatelizować sprawę zwłaszcza jak widział ranę :-P Popraw się Czkawko! Super, czekam na następny :-P

    OdpowiedzUsuń