Był mroźny poranek na Berk. Wikingowie chronili się przed chłodem, zamykając się w ciepłych domach. Zima w tym roku nie pozwalała o sobie zapomnieć. Śnieg padał cały czas i utrudniał wszelakie prace. Dnie wydawały się krótkie, a pogoda, która towarzyszyła opadom śniegu sprawiała, że większość Wikingów miała zły humor. Słońce całkowicie schowało się za burzowymi chmurami. Domy mieszkańców pokrywał biały puch, a mgła, która unosiła się wokół wyspy, powstrzymywała nawet smoki, które uziemione były od wielu dni.
Jedynie Pyskacz nie tracił zapału i dobrego humoru. Srogą
zimę przesiadywał u Stoika lub w kuźni.
Czkawce nie udzielał się tak dobry humor. Nie mógł latać na
Szczerbatku, nie mógł także rysować, bo skończył mu się węgiel, a na dodatek
Astrid jest na niego wściekła. To wszystko potęgowało jego podły nastrój. Krążył
po pokoju, próbując się uspokoić, ale nie wielu mu to pomogło. Usiadł na łóżku
i położył łokcie na kolanach, usiłując poukładać w głowie ostatnie dni. Śledzik i Astrid znaleźli smoka, ale szaty nie
miał tyle szczęścia, choć pobojowisko i reakcja Szczerbatka wskazywało, że gad
jest w pobliżu. Nie potrafił
wytłumaczyć, dlaczego przestał szukać. Mimo złej pogody chciał iść do lasu i znaleźć
przeklętego smoka. Ale Stoik zakazał wszystkim opuszczania wioski. Nie chciał ryzykować.
Śledzik dokładnie opisał mu wygląd gada, który zgadzał się z opisem Astrid.
Westchnął ciężko i wściekle
uderzył w zagłówek łóżka. Był zły na siebie, że nie uwierzył blondynce. Od
dłuższego czasu nie spędzali ze sobą czasu, nie licząc godzin w Akademii i na
treningach. Kiedyś tak bardzo zależało mu na jej przytuleniu, spędzaniu z nią
choć trochę czasu „sam na sam”, brakowało mu nawet zwykłej rozmowy na luzie.
Zakochał się w niej,, ale to nic nie znaczyło, jeżeli nie mógł zdobyć się na
szczere „przepraszam”. Nawet rzadko okazywał jej uczucia. Nienawidził, gdy
ktokolwiek krzywdzi jego rodzinę czy przyjaciół, a tymczasem zranił osobę, na
której cholernie mu zależało.
Podniósł się gwałtownie z łózka i
zszedł na dół, budząc swojego smoka. Czkawka narzucił na siebie kożuch i rzucił
do ojca, który w najlepsze rozmawiał z Pyskaczem:
- Zaraz będę. Idę do Astrid-
powiedział zdenerwowany. Kowal spojrzał na Stoika zdziwiony zachowaniem
czeladnika. Ten tylko machnął ręką, pociągając kolejny łyk jaczego mleka.- Nie,
Szczerbatek, zostajesz- smok prychnął i wrócił na górę, aby dokończyć przerwaną
drzemkę.
Gdy tylko wyszedł na zewnątrz,
uderzyła go fala mroźnego powietrza, a śnieg od razu zaczął do niego przylegać.
Chłopak zarzucił kaptur i rozejrzawszy się wokół, ruszył w kierunku domu swojej
dziewczyny.
Czkawka po kilku minutach marszu
dotarł na miejsce. Zapukał głośno, ponieważ bał się, że zamieć zagłuszy
wszystko. Drzwi otworzyła Eira, mama Astrid. Uśmiechnęła się przyjaźnie i zaprosiła
do środka. W domu unosił się słodki zapach lawendy wymieszany z zapachem
ziołowej herbaty. W kominku ogień tańczył dziko, dając ciepło. Chłopak zdjął
kożuch i odłożył go na półkę stojącą przy drzwiach.
- Astrid, masz gościa!- Krzyknęła
mama dziewczyny, ale blondynka nie pojawiła się- może idź do jej pokoju. Przez
ten wiatr nic nie słychać!- Kobieta zaśmiała się i usiadła przy kominku, biorąc
do ręki haft przedstawiający Wichurę.
Czkawka wszedł powoli na górę,
gdzie znajdował się pokój dziewczyny. Zapukał, po czym wszedł do środka. Astrid
siedziała przy biurku i pochłonięta pracą nie słyszała nawet stukania metalowej
nogi szatyna. Dopiero gdy chrząknął znacząco, odwróciła się lekko
przestraszona.
- O, Czkawka, hej- powiedziała, odwracając
się do niego- przyszedłeś się kłócić?
- Nie bądź taka, Astrid.
Przyszedłem przeprosić…nie tylko za tego smoka- zrobił kilka niepewnych kroków
do przodku, aż w końcu usiadł na brzegu łóżka. Rozejrzał się po pokoju.
Wszędzie leżały papiery, ubrania, miecz i ulubiony topór blondynki. Nad łóżkiem
i biurkiem wisiały rysunki siodeł, wszelakich ulepszeń, ale nie zabrakło
portretów jej rodziny, Wichury, Berk. Czkawka przykuł uwagę na jeden z nich.
Przedstawiał jego i Astrid, trzymających się za ręce. Jego oczy rozszerzyły się,
a na twarzy pojawił się uśmiech.
- Wiem, że ostatnio nam nie szło
najlepiej- zaczął niepewnie- szczerze mówiąc, w ogóle nam nie szło. I wina leży
po mojej stronie…
- Czkawka…- powiedziała zaskoczona
dziewczyna, ale szatyn przerwał jej.
- Poczekaj. Nie uwierzyłem ci, że widziałaś
tego smoka…Sam nie wiem dlaczego ci nie uwierzyłem. Może dlatego, że ostatnio dużo
się działo… Musiałem zastąpić ojca, Akademia została zniszczona i jeszcze ten
atak zmiennoskrzydłych- westchnął i spojrzał na Astrid, która wpatrywała się w
niego z zaskoczeniem- No i jestem wściekły, że nie spędzamy ze sobą czasu. Cały
czas zajmuję się smokami, Akademią, a nawet kuźnią. Chyba zapomniałem kim dla
mnie jesteś. A jesteś dla mnie… naprawdę ważna. I nie chcę, aby to się
zmieniło. Przepraszam, Astrid.
Blondynka była zaskoczona. Nie
spodziewała się takiego obrotu sprawy. Mimo że była na niego wściekła, nie
potrafił dłużej się gniewać, choć zasłużył sobie. Patrzył na nią, licząc na
jakąkolwiek reakcję. Nawet ulżyło by mu, gdyby rzuciła się na niego z
pięściami. Dziewczyna wstała powoli. Wzięła głęboki wdech i powiedziała:
- No... masz rację. Źle zrobiłeś. I
naprawdę dziwię się, że nie próbowałeś mi pomóc- założyła ręce na klatkę piersiową-
ale widzę, że zrozumiałeś.- Podeszła do niego w ramię.
- Co nie znaczy, że całkowicie mi
przeszło- Astrid dłużej nie wytrzymała i pocałowała go w usta. Młodzi bardzo
się za tym stęsknili, ponieważ nie oderwali się od siebie przez kilka minut.
- To co? Zaczniemy od nowa?-
Uśmiechnął się, gdy dziewczyna pokiwała głową, śmiejąc się. Zbliżył się do niej
i jeszcze raz pocałował. Gdy tylko usłyszeli kroki, przestali i cali czerwoni spojrzeli
na drzwi od pokoju dziewczyny. Do środka wszedł mały straszliwiec. Czkawka
uśmiechnął się i spojrzał na blondynkę, która głaskała małego smoka.
- Znalazłam go kilka dni temu w
lesie. Był zaplątany w sieć- wzięła go na ręce i zaczęła głaskać. Maluch
oblizał jej dłoń i zaczął układać się do drzemki.- jak tylko pogoda się
uspokoi, przeszukamy Berk jeszcze raz i usuniemy pułapki.
Czkawka skinął głową. Wziął do
ręki ołówek oraz kartkę i zaczął rysować Astrid trzymającą smoczka.
-------------------------------------------------
Wiem, że rozdział jest zagmatwany i tak dalej, ale nie wiedziałam o czym dalej napisać. Na dodatek pisałam to opowiadanie na niemieckim i matmie, więc nie dziwię się, że jest dziwny. Chciałam zacząć pisać "od nowa", opisując właśnie relację między Czkawką a Astrid. Trzymajcie kciuki, aby następne nn były lepsze :)
No, Czkawuś w końcu ogarnął, brzydko mówiąc, dupę i przeprosił Astrid. Jestem z niego dumna ^^
OdpowiedzUsuńCód, miód, orzeszki i w ogóle ^^ Rozdział fajniutki, znalazłam tylko kilka mniejszych literówek. Następnym razem przed opublikowaniem możesz sobie jeszcze raz przeczytać rozdział i ewentualnie dopisać jakieś niedokończone wyrazy i te sprawy. <-- Taka rada na przyszłość. :D
Pozdrowionka i czekam na ciąg dalszy! ^^
Huhuhu Hiccstrid :3 Ale mi się japa cieszy ^^ Czkawka w końcu ogarnął co jest w jego życiu najważniejsze ^^
OdpowiedzUsuńTak piękną chwilę musiał przerwać jakiś smok?! No nie no :C
Ale i tak słodko :*
Pozdrawiam i czekam na next ♥
PS.: Bardzo fajna fabuła a rozdziały to już w ogóle ^^
Życzę weny :3
Bardzo się cieszę i dziękuję za miłe słówka. Ja też znalazłam Twój blog, więc będę Cię odwiedzać :)
Usuń