Poszukiwania
Grupa nastolatków włóczyła się w lesie już od kilku godzin.
Coraz częściej słychać było pojękiwania Sączysmarka i bliźniaków. Szukali
czerwonego smoka, który powinien przesiadywać na północnym- wschodzie Berk, ale
i tam go nie ma, więc, chcąc nie chcąc, wikingowie musieli przeszukać całe lasy
wyspy.
Czkawka zapisywał notatki w swoim notesie i co kilkanaście
minut z westchnieniem przekreślał na mapie kolejną część. Przeszli się również
do urwiska, gdzie Szczerbatek wyczuł zapach nieprzyjaciela, jednak było zbyt
ciemno, aby cokolwiek zauważyć. Szatyn rozejrzał się wokół. Nic się nie
zmieniło: połamane drzewa, wypalona trawa, pęknięte skały- wszystko było jak poprzednim
razem.
Jeźdźcy wskoczyli do urwiska za pomocą swych smoków i po raz
kolejny przeczesywali teren. Sączysmark i dwójka rodzeństwa nie mieli zielonego
pojęcia, co tak naprawdę robią, ponieważ nie znali przyczyny długiego spaceru
po lasach. Mimo to, nie zapytali ani razu. Szpadka i Mieczyk obijali się
kamieniami po drodze i szukali robaków, które następnie podłożyli Jorgensonowi
w spodnie. Chłopak przestraszył się i krzyknął, dotykając swojej łydki.
- Nie macie nic lepszego do roboty?!- Warknął rozwścieczony.
Rodzeństwo zachichotało i Mieczyk kopnął przyjaciela w hełm.- Czemu zawsze mnie
musicie dręczyć!?
- Kogoś musimy, no nie brat?- Szturchnęła Mieczyka łokciem.
Ten pokiwał twierdząco głową i przybił piątkę z bliźniaczką.
- Ludzie, błagam,
pobawicie się jak wrócimy!- Krzyknęła Astrid, która ni stąd ni zowąd pojawiła
się przy trójce. Spojrzała na nich z politowaniem.- No ruszać się, nie mamy czasu!
Na rozkaz blondwłosej ruszyli do przodu. Dogonili Śledzika i
Czkawkę, którzy zajęci byli mapą. Gdy w końcu zakończyli rozmowę poszli na
zachód. Po dwudziestu minutach marszu odezwała się Astrid, która wędrowała przy
Czkawce.
- To nie ma sensu…Był smok, teraz go nie ma. Chyba nie
wyparował!- Dziewczyna nie była w najlepszym nastroju. Ręka nadal ją piekła i
na dodatek zostawiła okropną bliznę. Jednak Astrid została nie wzruszona.
Przecież nie mogła się popłakać, że jej dłoń została oszpecona. Jest twardą wojowniczką.
A wojownicy nie narzekają.
- Spokojnie, może po prostu przeniósł się w inne miejsce- Czkawka
starał się ją uspokoić, chociaż i jemu poszukiwanie dawało się we znaki. Noga
zaczęła go bolec, co często się działo, gdy za dużo chodził. Miał wrażenie, że
proteza się kurczyła.
- Przeszukaliśmy prawie całe Berk, a po smoku ani śladu-
powiedziała zrezygnowana. Zrobiła kilka kółek ramionami, aby trochę rozmasować bolące
miejsce.
- A może on odleciał?- wtrącił się Śledzik. Dwójka jeźdźców
popatrzyła na niego. Chłopak wydawał się być spięty i odrobinę przerażony. W
końcu na własne oczy widział potwora.
- Być może, ale nie mamy pewności. Dobra w takim razie na
dzisiaj koniec. Jutro będziemy szukać z powietrza- zarządził Czkawka.
Wszyscy z
ulgą wsiedli na smoki i rozeszli się w swoje strony. Było już późne popołudnie,
a syn wodza miał także inne obowiązki. Czym prędzej dotarł do kuźni Pyskacza.
Kowal ucieszył się na jego widok.
- O, witam!- Krzyknął i podniósł maskę.
- Cześć, Pyskacz- odparł Czkawka mniej entuzjastycznie.- Co
mam robić?
- Dziś tylko ostrzenie. Nie jest tego dużo, więc jak się
sprężysz, to szybko wyjdziesz.- Stary wiking wskazał na wózek z bronią, po czym
wrócił do swojego zajęcia.
Szatyn niechętnie wziął się za robotę. Wyjął pierwszy topór,
a żeby praca nie dłużyła się jeszcze bardziej postanowił pogadać z Pyskaczem.
- Myślisz, że na Berk mógłby przylecieć jakiś nieznany smok
i…wiesz, mógłby tak po prostu zamieszkać?- Kowal nadal kuł żelazo, ale bez
najmniejszego problemu odpowiedział:
- To całkiem możliwe, a czemu pytasz?
- Z ciekawości. Prowadzimy różne książki na temat legowiska
smoków…wiesz, takie tam rzeczy.- Włożył topór do skrzyni i wyjął następny.
Zakręcił kilka razy kołem i przyłożył broń. Nagle sobie przypomniał, że chciał
spytać Pyskacza o coś jeszcze.
- Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, żeby ludzie mogli latać?
- No tak, na smoku- odparł.
Wyłożył długi miecz ze złotą klingą i wyjął cienkie dłuto, aby zrobić ozdobny
wzór.
- Nie o to chodzi, tylko żeby ludzie latali sami. Jak smoki
czy ptaki.- Pyskacz roześmiał się. Nigdy nie pomyślał, że Czkawka będzie wygadywał
takie bzdury.
- Oj, Czkawka, Czkawka…zamiast mieć głowę w chmurach, zejdź
na ziemię i weź się do roboty. Jak niby sobie to wyobrażasz? Wyrosną ci
skrzydła?- Czkawka wzruszył ramionami. Od pewnego czasu myślał nad budową
skrzydeł, dzięki którym będzie mógł sam latać. Miał różne pomysły, ale ten
nawet jemu wydał się dość szalony.
- Tak mi przez głowę przeszło- wrzucił topór do skrzyni i
wyjął miecz. Reszta pracy minęła mozolnie, co tylko irytowało jeźdźca. Gdy
skończył, pędem ruszył ku Szczerbatkowi, aby móc polatać.
Smok wzbił się w powietrze, rycząc ze szczęścia, że może
polatać. Smok, gdy nie może latać, to nie smok. Pomyślał Czkawka. Nastawił ogon
tak, aby mogli szybciej lecieć. Jednak chłopak musiał zwolnić, gdyż opór
powietrza rozrywał jego twarz. Czkawka musiał mrużyć oczy, ale i tak prędkość Nocnej
Furii była za duża. Zrobili kilka beczek
i wlecieli w chmury. Jeździec zauważył, że jego smok zrobił się znacznie
szybszy, choć latali tyle samo godzin, co trzy lata wcześniej. Pogłaskał
swojego przyjaciela za uchem. Szczerbatek zaśmiał się i wystrzelił plazmą,
tworząc kłębek ognia.
- No nie…-powiedział zmęczony chłopak. Wlecieli w dym, a gdy
wyszli, Czkawka miał ubrudzoną koszulę oraz twarz.- No wielkie dzięki, stary.
Przełączył ogon do kolejnej pozycji i zawrócili ku Berk.
Stoik i Pyskacz szli do Gothi, aby wywróżyła pogodę na
przyszły miesiąc. Ponieważ zbliżała się wiosna, niebezpieczeństwo pożaru
wzrosło. Musieli wspiąć się na sama górę, gdyż żaden z nich nie miał smoka. Gdy
tylko weszli na podest, sapali z wysiłku.
- Już nie te czasy…-westchnął Pyskacz i wyprostował się.
Stoik zapukał do drzwi, które po kilku sekundach otworzyły się. Gothi, jak
zwykle, miała przy sobie laskę. Kobieta wyszła na zewnątrz , kierując się do
kopca żwiru. Jednak wcześniej wzięła kubek i kości kurczaka. Wsypała je do
pojemnika, zatrzęsła i wyrzuciła na
skrzynie, która znajdowała się obok piasku. Szamanka przyjrzała się uważnie, a po chwili
pisała wiadomość dla wodza.
- Pyskacz, przetłumacz- nakazał Stoik. Kowal poczłapał do
kobiet i mrużąc oczy, powiedział:
- Babka pisze, że będzie sucho, a deszcze pojawią się
dopiero pod koniec miesiąca.- Wódz pokiwał głową.
- Nie dobrze. Będziemy musieli zbudować jakieś pojemniki z
wodą, na wszelki wypadek. A znając Sączysmarka i bliźniaków, łatwe to nie
będzie…
- No to co, zbieramy się. Muszę dokończyć ozdabianie miecza- już miał iść, gdy ztrzymała go laska
szamanki, spoczywająca na jego ramieniu. Kowal podszedł jeszcze raz do piasku,
gdzie Gothi coś pisała.
- Pyskacz, co ona tam pisze?
- Jest tu napisane, że…mamy strzec się czegoś- poczekał aż
babka skończy ostatni wers zdania- Gothi pisze, że to coś jest już na Berk.
Stoik zmarszczył czoło. Założył ręce na klatkę piersiową i
zapytał:
- Czy to Dagur?- Szamanka pokręciła przecząco głową- więc
co to jest?
Gothi zabazgrała coś na piasku.
- To jakiś gad, ja wiem, wygląda to na smoka- Pyskacz
wzruszył ramionami.
- No nic, będziemy w gotowości. Pyskacz zwołaj ludzi to
twierdzy, będę musiał wprowadzić kilka zmian…- Wódz ryszył do wyjścia wraz z
Pyskaczem, który był zaintrygowany przepowiednią Gothi. Gdyby był to wróg, nie
przestraszył by się, jednak zagrożeniem był smok. Krzykozgon zostawił
archipelag w spokoju dawno temu, więc musiał być to zupełnie inny gad. Pomyślał
kowal. Nim się obejrzał stał na ziemi. Pożegnał z przyjacielem i ruszył zawiadomić osadę.
------------------------------------------
Taa, wiem, długo nie pisałam. Taki mały dołek miałam. Ok, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie :). A i mam małą prośbę: czytasz= komentujesz= dajesz radochę i motywujesz :)
To tyle z mojej storny :)
Ten tajemniczy smok zaczyna mnie irytować xD raz jest a raz go nie ma
OdpowiedzUsuńWidzę, że narobi kłopotów wiosce.
Szkoda Astrid i jej ręki, eh te blizny :C
Rozdział cudowny i długo wyczekiwany ale w końcu jest ^^
Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku i wyszłaś z tego dołka :*
Kocham i czekam na next ♥
Iii tam,oszpecona ręka.Żebyś ty widziała mój kciuk,którego nie mogę zginać po dość wtedy jeszcze nieudolnych próbach władania sztyletem...
OdpowiedzUsuń☆☆☆
~Jas