wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 14

Prawie romantyczny lot


          Astrid właśnie wracała do domu, kiedy zauważyła lądującego nieopodal Szczerbatka i Czkawkę. Pewnie znowu szukał smoków. Pomyślała blondynka. Pokręciła głową i podeszła do chłopaka. Chciała mu o czymś ważnym powiedzieć, ale nie miała odwagi. Astrid Hofferson nie ma odwagi! Żenujące. Skarciła siebie w myślach. Nie musiała nawet podchodzić, ponieważ Szczerbatek, gdy tylko ją zobaczył,  w radosnych podskokach przybiegł do dziewczyny. Nie zważał nawet na Czkawkę, który wciąż siedział w siodle. Nocna Furia przywitała się z wojowniczką, liżąc ją delikatnie w policzek. Następnie gad zaczął się prosić o porządną dawkę głaskania i drapania swoich twardych łusek. Astrid zaśmiała się, gdy Szczerbatek położył się na bok, zrzucając jeźdźca.
- Rozpieszczasz mi smoka- rzucił rozbawiony Czkawka, po czym wstał i otrzepał się z piasku i kurzu. – Pamiętasz, że Szczerbatek to Nocna Furia?- Chłopak założył ręce na klatkę piersiową i oparł się o smoka.
- Nocna Furia, powiadasz? Wiesz, nazwałabym Szczerbatka Słodką Furią- na te słowa gad wywalił język niczym pies i patrzał na Astrid ciekawskimi oczami. Dziewczyna zaśmiała się.- Widzisz?
Czkawka przytaknął. Przejechał dłonią po ciemnych łuskach przyjaciela i popatrzył na blondynkę. Wokół panowała cisza. Jedynie w pobliskich domach słychać było brzęczenie naczyń, pomrukiwania smoków czy cichy płacz dziecka. Było już całkiem ciemno i chłodno, jednak niektórzy Wikingowie nadal żywo kręcili się po wiosce.
- Szukałeś nowych smoków?- zapytała po chwili blondynka. Szczerbatek leżał u jej stóp i obserwował parę.
- Taa- mruknął Czkawka, drapiąc się po głowie- Nic nowego nie znaleźliśmy…znowu.- Astrid posłała mu współczujący uśmiech. Odeszła kilka kroków i usiadła na kamienny murek od studni. Chłopak również podszedł i zatrzymał się naprzeciw swojej dziewczyny.
- Coś nie tak?- zapytała lekko zmartwiona. Kiedy patrzała na Czkawkę, czuła ogromny żal i wyrzuty sumienia. Nie wiedziała jak mu powiedzieć to, co chciała już od kilku dni. Spojrzała za ramię szatyna, na duży księżyc, który przepięknie oświetlał niewielką wioskę.
- Ehh…w sumie tak- westchnął i usiadł tuż obok Astrid.- Teraz coraz rzadziej latamy, zauważyłaś?- Blondynka była zaskoczona. Nie wiedziała, że i Czkawka zauważył, że coś się między nimi zaczynało psuć.-Wiesz, chodzi mi o pozostałych jeźdźców. Każdy ma jakieś obowiązki…trochę się pozmieniało.- To była prawda, ale Astrid nie tego się spodziewała. Myślała, że wszystko sobie wytłumaczą…a Czkawka tylko o smokach. Pokręciła głową.
- Dorastamy, Czkawka. Już nie jesteśmy tymi dziećmi, co kilka lat temu. Teraz zaczynamy być jeszcze bardziej odpowiedzialni za ochronę Berk- odpowiedziała. Oplotła swoimi ramionami chude nogi, które przyciągnęła pod brodę.
- Czkawka, wydaję mi się, że ty też powinieneś o tym pomyśleć. Jesteś synem wodza. Prędzej czy później i tak odziedziczysz tron.- Spojrzała w jego zielone oczy i lekko się uśmiechnęła. Szatyn wzruszył ramionami.
- Właśnie o to chodzi, Astrid- szepnął- Niedługo ojciec zacznie gadać o wodzowaniu, o tym co jest najważniejsze dla Berk…Zrozum, chcę jeszcze trochę pobyć tym dzieckiem, zanim będę dorosły…- Oboje milczeli. Żadne z nich nie potrafiło nic powiedzieć. Wojowniczka chwyciła dłoń szatyna i ścisnęła mocno, jakby chciała mu przelać spokój. Jeździec uśmiechnął się. Przyciągnął bliżej swoją dziewczynę i delikatnie pocałował w skroń.
- Co powiesz na wspólny lot?- Zapytał weselej. Szczerbatek na słowo „lot” od razu podniósł swe uszy i patrzał z wyczekiwaniem na blondynkę. Astrid zaśmiała się. Wstała i podeszła do smoka. Nocna Furia zrobiła kilka podskoków w miejscu i trąciła wielkim łbem blondynkę w celu podziękowania.
Czkawka usiadł pierwszy, ale chciał aby jego dziewczyna usiadła przed nim.
- Jakaś nowość- zaśmiała się. Z wielką chęcią usadowiła się w siodle.
- Ty będziesz prowadzić- powiedział Czkawka całkiem poważnie. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i lekko przestraszona.
- Ale ja nie umiem…-zaczęła, ale przerwał jej szatyn.
- To się nauczysz!- Przez kilka minut Czkawka tłumaczył blondynce jak uruchomić ogon. Nie było to łatwe, ponieważ strzemię było przebudowane dla metalowej nogi Czkawki. Dziewczyna, po kilku nieudanych startach, załapała jak uruchomić lotkę. Szczerbatek od razu wzbił się w powietrze z wywalonym językiem. Nocna Furia zamachnęła kilka razy mocnymi skrzydłami aż dolecieli do chmur. Wtedy lot był spokojniejszy. Zupełnie jak kilka lat temu…Pomyślała Astrid. Dotknęła opuszkami palców delikatnych chmur, w których pozostała dziura. Dziewczyna czuła się o wiele lepiej. Czkawka także, ponieważ bez przerwy uśmiechał się. Objął dziewczynę od tyłu swoimi ramionami i trzymał w miłym uścisku. Ucałował policzek Astrid, na co wojowniczka uśmiechnęła się. Może się myliłam..? Zapytała w  myślach. Przecież chciała zakończyć ich związek w spokojny sposób, ale nie wiedziała jak. Oczywiście kochała Czkawkę, ale już nie czuła tego co dawniej... Z rozmyślań wyrwał ją kojący głos.
- O czym tak myślisz?- Astrid odwróciła się do swojego chłopaka. Czkawka wyglądał naprawdę lepiej: jego bujne, brązowe włosy rozwiewał wiatr, zielone oczy jak zawsze błyszczały, i ten cudowny uśmiech…-Astrid,  w porządku?
- Co? A, tak, jasne- posłała mu słodki uśmiech i ucałowała w nos.- Tylko przez te wszystkie lata zrobiłeś się szalenie przystojny, Pogromco smoków- zaśmiała się. Czkawka skrzywił się lekko i dźgnął ją w żebra.
- To za „Pogromcę Smoków”- po chwili pocałował dziewczynę w usta. Astrid rozmarzyła się w słodkim pocałunku. Przyciągnęła bliżej jeźdźca do siebie, łapiąc za głowę.- A to za „szalenie przystojnego”- dokończył chłopak, gdy oderwali się od siebie.
Astrid wtuliła się w Czkawkę, puszczając siodło. Wiedziała, że nic im nie grozi. Było zbyt spokojnie na jakikolwiek atak. Zamknęła oczy i złapała szatyna za rękę. Ten z miłą chęcią trzymał ich dłonie w uścisku.
Lot minął im długo, ale cudownie. W końcu byli razem sami…no i ze Szczerbatkiem. Smok wiedział co się wyrabia na jego grzbiecie, więc wolał nie przeszkadzać Sam rozkoszował się nocnym lotem z dwójką przyjaciół….
- Dziękuję, Astrid- szepnął jej do ucha, pochylając się.
-Za co?- dziewczyna otworzyła oczy ze zdziwieniem.
- Za to, że jesteś…- odparł i znów ją pocałował.


          Lot minął spokojnie i romantycznie. Para dużo rozmawiała. Astrid wyznała Czkawce, żeby częściej sprawiał jej takie niespodzianki. Czuła się wtedy taka szczęśliwa, jakby od początku zakochała się w Czkawce…Mogłaby siedzieć tak w siodle i przytulać się do niego, oglądając gwieździste niebo.
Gdy tylko zawrócili w stronę Berk, zauważyli ogień. Wioska się paliła!
- O nie!- Krzyknął Czkawka. Astrid przeszła na tył siodła, by szatyn mógł sterować. W mgnieniu oka dopadli do spryskiwaczy i zaczęli gasić pożar. Astrid po chwili odłączyła się od Czkawki i pobiegła po Wichurę.

          W wiosce panował kompletny chaos. Wszyscy mieszkańcy wybudzeni byli z głębokiego snu, ale jak na Wikingów przystało, wzięli się za robotę. Zaczęli współpracować i gasić przeklęty ogień. Wszędzie porozrzucane były belki, które dodatkowo pogarszały sprawę, zapalając się. Gasił właśnie dom jednego z mieszkańców, gdy zobaczył szalejącego smoka, który zionął ogniem… Ze zdziwieniem patrzał jak bestia podpala kolejny dom. Pomodlił się do Thora i czym prędzej wyciągnął miecz. Ruszając w stronę gada, przywołał do siebie Pyskacza, Sączyślina i Sawa, ojca Astrid.
- Szybko, po wodę!- Krzyknął Czkawka do bliźniaków, rzucając im dwa wiadra. Sam poleciał wylać zawartość drewnianego naczynia na byle jakie źródło pożaru. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu Astrid. Zmartwił się, gdy nie mógł znaleźć blondynki. Poklepał Szczerbatka po głowie i ruszyli po wodę.

          Astrid wraz z Wichurą walczyły z ogniem, gdy w pewnej chwili ujrzały smoka. Dziewczyny poderwały się do lotu, ale to, co zobaczyły, odebrało im mowę, W oddali czerwony smok, który skaleczył wojowniczkę kilka tygodni temu latał i siał spustoszenie. Dziewczyna chciała ruszyć do ataku, ale przerwał jej nieznany świst powietrza nad głową. Przed nią pojawił się smok. I to nie byle jaki…
- Perła, stój!- krzyknęła ze strachem Astrid, ale było już za późno…
-------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że już dawno nic nie wstawiłam i przepraszam, że rozdział jest krótki. Spróbuję się poprawić, może jutro uda sie napisać coś o wiele dłuższego i ciekawszego...

Dedyk dla  Chitooge K i SuperHero *.*. Dziękuję, dziewczyny za miłą pogawędkę!!

Kiedyś mówiłam Wam, że podzielę się swoimi rysunkami... Nie zrobiłam skanu ani zdjęcia, więc wstawie je jutro :) Oczywiście związane z JWS :)


piątek, 26 czerwca 2015

Pierwsze spojlery!!!





Dlaczego nie można tego oglądać w Polsce?! ;( 

Ale i tak słodko :P

czwartek, 18 czerwca 2015

8 dni! 

Hej, ludziska. Chciałam się z Wami podzielić newsami na temat trzeciego sezonu "Dragons: race to the edge" (Smoki: wyścig do krawędzi.). Pierwszy docinek zostanie wyemitowany 26 czerwca na Netflix. Prawdopodobnie odcinki będą pojawiać się co tydzień. W 3 sezonie pojawią się nowe smoki, wyspy, czy inne krainy geograficzne, ale pojawi się również tajemniczy jeździec. Niespodzianką było to, że pojawi się...Dagur! :D Wygląda jak jaskiniowiec ;P A co do tajemniczego jeźdźca: ma budowę dziewczyny, więc według mnie jest to Heathera, która także miała się pojawić. Jednak nie jestem tego pewna. Być może oglądaliście nowe zwiastuny, ale tak na wypadek wrzucam je tutaj :) Aha, gdzieś czytałam, że polski dubbing ma być w marcu ;/. Ale zostały jeszcze napisy, no a kto jest dobry z języka angielskiego, to powinien wiele zrozumieć.



 
Heathera?!


Na dole linki do zwiastunów <3 Tylko nie przestraszcie się Dagura! ^^ (ostatni link)


https://www.youtube.com/watch?v=ShIsJu3xhkE

https://www.youtube.com/watch?v=KivtXPpCioY

https://www.youtube.com/watch?v=EmhN3N1V55s

https://www.youtube.com/watch?v=N7Xor_F2A0M



Ja już nie mogę się doczekać! Jeszcze osiem dni! Bardziej się cieszę z nowego sezonu niż  z zakończeniem gimnazjum :P 


środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 13

Uczucia wojowniczki


           Stoik nadzorował połów ryb, rozglądając się za swoim synem. Westchnął ciężko, kiedy zauważył ciemną plamę daleko przed siebie. Ich relacje znacznie się poprawiły, odkąd wikingowie zaprzyjaźnili się ze smokami, a jednak nadal nie mieli wspólnego języka. Chłopak od rana do wieczora jest poza domem. W głowie mu tylko smoki i Akademia. Pomyślał wódz. Od pewnego czasu chciał porozmawiać ze swoim synem, aby powoli wprowadzać go w temat wodzowania. Jednak nie był zbytnio skory do tej rozmowy, zwłaszcza, że Czkawka ma tylko osiemnaście lat. Stoik pokręcił głową i skierował oczy ku górze. Val, gdybyś tu była. Powiedział w myślach. Od tylu lat tęsknił  za ukochaną. A jego piękna żona była by najszczęśliwsza na świecie, widząc, że Berk zakończyło wojnę ze smokami. Ale najbardziej ucieszyła by się na widok swego syna. Małe, wątłe dziecko wyrosło na wielkiego jeźdźca i wspaniałego człowieka. Czkawka tak bardzo przypominał Valkę. Te same oczy, piękny uśmiech i złote serce i dla smoka i dla człowieka… Z zamyślań wyrwał go głos Wiadra, pozdrawiając wodza. Stoik uśmiechnął się do przechodzącego obok wikinga, a gdy uznał, że połów idzie dobrze, zajął się dalszymi oględzinami.

          Astrid wstała chwiejnym krokiem. Wczorajszy dzień był, krótko mówiąc, tragiczny. Bieganie po zioła, szukanie Wichury, siedzenie na zimnej posadzce w jaskini i na deser niezbyt przyjemna rozmowa z Czkawką. Dziewczyna zrobiła kilka kółek ramionami, aby rozruszać obolałe mięśnie i kości. Rozejrzała się po pokoju. Jak zawsze panował bałagan: porozrzucane ubrania, kilka kamieni do ostrzenia broni, brudna podłoga i ściany, a biurko było zawalone od papieru, na których leżała Smocza Księga. Blondynka całą noc szukała smoka, którego opatrywała. Był taki piękny. Rozłożysta błona, która wyrastała zza głowy, a na niej kolorowe wzory. Smok wyglądał w niej jakby miał koronę, skradzioną najpiękniejszej królowej. Złote łuski, mieniące się z zielenią i odrobiną turkusowego. Łapy duże z ostrymi jak brzytwa pazurami, ogon długi z wyglądu przypominał ogon Koszmara Ponocnika. Astrid usiadła w wygodny fotel i przysunęła się do biurka. Odgarnęła papier i szkice, zrzucając je na ziemię i  dokończyła przeglądanie Księgi. Westchnęła ciężko, przeglądając następne strony, a gdy skończyła zamknęła książkę i zeszła na dół, gdzie jej ojciec smażył właśnie jajecznicę.
Dziewczyna usiadła do stołu, czekając na śniadanie, które zawsze przyrządzał jej tata.
- Hej, i jak tam?- Zagadnął kiedy ujrzał córkę.
- W miarę- odparła, ziewając. Opatuliła się mocniej zielonym kocem, który miała na sobie. Nie chciała patrzeć nawet w lustro. Rozwalone włosy, nawet nie rozczesane po wczorajszej kąpieli i na dodatek worki pod oczami. Tak właśnie wygląda najpiękniejsza dziewczyna na Berk o poranku.
- Oho, ktoś się nie wyspał- rzucił rozbawiony wiking. Postawił parującą jajecznicę ze szczypiorem i pomidorami przed Astrid oraz zimną herbatę z trawą cytrynową. Po chwili wziął swoją porcję i postawił przed sobą.
- Taa- mruknęła.
- Gdzie byłaś do tak późna? Trochę się martwiliśmy-zapytał, biorąc do ust żółtą papkę. Astrid uśmiechnęła się słabo. No tak, dziewczyna zawsze była córeczką tatusia.
- Przepraszam. Przez ten pożar miałam mnóstwo pracy..i tak jakoś wyszło- jeźdźczyni wstała od stołu i nalała sobie kolejną porcję ulubionej herbaty.
-Aha- odparł, jakby odpowiedź Astrid go zadowalała- Wiesz, słyszałem, że to smok spowodował ten pożar- Saw zjadł śniadanie i włożył naczynia do misy z wodą. Zaskoczona blondynka podniosła brwi, i trzymając kubek tuż przy ustach, zapytała:
- Tak? A jaki?- Saw wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Ale wiesz jak to jest na Berk. Sensacja budzi plotki- uśmiechnął się do córki. Po chwili drzwi od domu otworzyły się i stanęła w nich Eira- mama Astrid.
- Hej, skarbie!- Powiedział Saw i pocałował żonę w policzek. Kobieta uśmiechnęła się.
- Cześć, mamo Astrid również przywitała się. Eira ucałowała córkę w złotą głowę.
- Ta Lauren to skarb!- Zawołała ciemnowłosa kobieta i zdjęła naramienniki. Nalała sobie wody i oparła się o blat.- Wiecie, że ona uczy się medycyny? Byłam dziś u niej z małym Tolem, bo dzieciak znowu bawił się siekierą. Byłam w środku, gdy opatrywała Horka. Dziewczyna dokładnie wiedziała, co robić!- Eira była bardzo zafascynowana nowym medykiem na Berk. Żywo opowiadała swojej rodzinie o Lauren.- A ma tylko siedemnaście lat!
- Ta Luren od Starego Kapitana?- Zapytał  Saw. Odwrócił się do żony, mając w ręku namoczoną gąbkę do naczyń.
- Tak. A jej ojciec mógłby w końcu zmienić ten przydomek. Od lat nie pływa, a nazywa siebie Kapitanem- Eira zaśmiała się. Jeźdźczyni przyglądała się swoim rodzicom. Zawsze uwielbiała na nich patrzeć. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Nie  rozumiała jak można tak kogoś kochać. Nawet ona miała niejasne uczucia do Czkawki. Jednakże, nie chciała o nim teraz myśleć, choć się nie pokłócili. Ogarnęła swój pokój oraz doprowadziła siebie do porządku i żegnając się z mamą i tatą. wyszła na zewnątrz. Nakarmiła Wichurę po czym poszła do groty.


- Jak się czujesz?- Zapytała troskliwie smoczycy. Perła oddychała z dużą łatwością, jej skóra przybrała jeszcze intensywniejszej barwy, ale zagrożenie jeszcze nie minęło. Astrid wiedziała, że w ranne skrzydło wdało się zakażenie. Nie miała pojęcia, że Nate o tym nie wie. Chłopak również wyglądał lepiej. ściągnął kaptur, dzięki czemu Astrid jeszcze lepiej mogła mu się przyjrzeć, jego oczy już nie wyglądały na zmęczone i zalane strachem o smoka. Perła prychnęła lekko i przeturlała się na bok, odkrywając brzuch. Tak jak większość smoków, Perła miała biały brzuch. Kolor ubarwienia brzucha ma chronić przed niebezpieczeństwem, przypomniała sobie blondynka. Astrid pogłaskała Perłę i usiadła na swoje miejsce.
- Co to za gatunek?-zapytała, patrząc na Nate'a. Chłopak wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Znalazłem ją kiedy miała kilka tygodni. Matka ją musiała porzucić. Była słaba, nie chciała jeść...myśleliśmy, że nie przeżyje...ale udało się- odparł chłopak. Uśmiechnął się do dziewczyny. Jeźdźczyni była lekko zdziwiona, że Nate jej zaufał. Może był tak zdesperowany, żeby uratować smoka, że się zgodził. Przemknęło przez głowę dziewczyny.
- Stamtąd, skąd pochodzisz, tresujecie smoki?
- Tak, ale na naszej wyspie nie ma wielu smoków...klimat nie jest odpowiedni...- Astrid skinęła głową na znak, że rozumie.
- Wiesz..nie rozumiem jednego. Czemu nie poprosiłeś od razu o pomoc? Jak widzisz, my również tresujemy smoki i bardzo dużo o nich wiemy. A wódz na pewno nie miał by nic przeciwko- odparła beznamiętnie i oparła się o zimną ścianę. Nate spiorunował ją wzrokiem.
- Ech...powiem tyle, że gdy Stoik dowie się skąd pochodzę, będę martwy- wrzucił do ogniska drewno i spojrzał na słodko śpiącego smoka.
- Dlaczego?- dopytywała się wojowniczka, jak zawsze ciekawska.
- Nie chce o tym gadać- warknął. Astrid obrzuciła go lodowatym spojrzeniem, jakby chciała go schłodzić. Chłopak poderwał się na nogi i rozprostował plecy.
- Po prostu jestem ciekawa- odparła po chwili milczenia.
- A wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?- zapytał nieco już uspokojony. Do ubrania doczepił pelerynę i ponownie usiadł, opierając się o ścianę, tak jak Astrid.
- Do czego?- Zaśmiała się Astrid.
- No do piekła. Miejsce potępienia- odparł.
-  Aha..my, wikingowie, mówimy nieco inaczej....
Resztę dnia spędzili na wspólnej rozmowie. Nate opowiadał o swoim zainteresowaniu smokami, jak i również anatomią człowieka. Omijał jednak temat swojej rodziny. Opowiadał o florze, faunie swojej wyspy. Astrid także się nie ociągała. Mówiła o zwyczajach w Berk, Wichurze, trochę o sobie. Nie wspomniała jednak o sposobie oswajania smoków i o Smoczej Księdze. Nie ufała do końca Nate'owi, a w głowie miała Heatherę i jej oszustwa. Gdy dzień chylił się ku końcowi, dziewczyna wyszła z jaskini, obiecując, że zajrzy ponownie.  Jako że wszyscy jeźdźcy byli zajęci, lekcje w Smoczej Akademii nie odbywały się już trzeci dzień. Astrid wpadła jeszcze do Gothi po herbatę ziołową i maść z jadu żmii na ból pleców Sawa.

          Wracając do domu widziała Czkawkę, który wybijał coś w kuźni. Obok niego drzemał w stałym miejscu Szczerbatek. Uśmiechnęła się na ten widok. Po chwili przeniosła wzrok na Czkawkę, który ocierał brudnym rękawem spocone czoło.  Przyglądała mu się jeszcze kilka minut. Chłopak mówił jej ostatnio o jakimś kasku do latania, więc pewnie nad nim pracował- domyśliła się blondynka. Pokręciła głową. Czkawka, kiedy on zejdzie na ziemię? Zapytała siebie w duchu. Chciała pójść do niego, do kuźni, ale jednak powstrzymała się. Ich związek powoli się rozpadał, z czego dziewczyna zdawała sobie sprawę, ale Czkawka nie. Widocznie są za młodzi, aby mieszać się w coś takiego. Miała wrażenie, że ich związek jest bardziej oparty na "coś więcej niż przyjaźń" ale "mniej niż zakochanie". Było jej z tym ciężko, a nie miała zbytnio z kim o tym porozmawiać. Niby była Szpadka, ale jednak...to Szpadka. Została jeszcze jej mama, Eira, ale wstydziła się iść z problemem uczucia. Zniechęcona do dalszego myślenia, wróciła domu. Zauważyła, że Wichura już śpi, więc któreś z jej rodziców musiało dać smoczycy kolację. Weszła do domu, gdzie od razu do jej uszu dobiegł śmiech Eiry i Sawa. Kochała ten widok. Mimo bardzo trudnego charakteru wojowniczki, Astrid bardzo ceniła swoją rodzinę jak i uczucia. Jej rodzice grali właśnie w kości wraz ze Starym Kapitanem, jego żoną i córką- Lauren. Astrid znała ich, choć rzadko przesiadywała w towarzystwie przyjaciół rodziców. Ale tym razem postanowiła rozerwać się trochę i przyłączyć do zabawy. Chciała odpocząć od dręczących ją myśli i skupić na miłej atmosferze, która panowała w jej domu.

-------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś nie poszłam do szkoły, bo i tak nic nie robimy, więc postanowiłam napisać kolejny rozdział :). A jak u Was? Już planujecie wakacje?


Dziś trochę o Sączysmarku! ;)

Sączysmark w książce nazywa się Smark Swiński Ryj, jego ojciec nazywa się Zad Piwożłop i jest kuzynem Czkawki. Jego smok to Koszmar Ponocnik o imieniu Ognista Glista.
I  jego portret:


Ciekawostka pochodzi ze strony Jak wytresować smoka wiki.

czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział 12

Czerwona farba do włosów


    Astrid wpadła do chaty Gothi jak burza. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu szamanki, która opatrywała Mieczyka. Gdy tylko chłopak zobaczył przyjaciółkę, ożywił się i uśmiechnął.
- Cześć, Astrid!- zawołał machając lewą ręką. Dziewczyna wpatrywała się w niego nieco oszołomiona.
- Hej, Mieczyk- mruknęła i chwyciła pierwszą lepszą torbę.- Wezmę nowe zioła- powiedziała do starszej kobiety. Ta tylko skinęła głową. Astrid  zaczęła grzebać po półkach w poszukiwaniu odpowiednich lekarstw i okładów. W chacie Gothi unosił się słodki zapach ważonych roślin, który tak bardzo Astrid uwielbiała. Spojrzała kątem oka na przyjaciela, który bacznie się jej przyglądał. Zielarka smarowała mu lekko poharataną rękę. Pewnie bawił się ogniem- pomyślała blondynka. Nie zwracając uwagi na szamankę ani Mieczyka, skończyła się pakować. Już miała wybiec, lecz zatrzymał ją bliźniak.
- A, blondi, czekaj!- krzyknął. Jeźdźczyni odwróciła się do niego i uniosła pytająca brew.- Czkawka i Śledzik cię szukali. Od rana- dodał z uśmiechem.
-Aha, yy…dzięki. Jak ich spotkasz, powiedz, że jestem zajęta…yyy…rannymi.-Astrid zaczęła się miotać, chociaż wiedziała, że Mieczyk nie jest na tyle bystry, żeby wyczuć, że kłamie. Dziewczyna wyszła z rumieńcami na twarzy, ale chwile potem Mieczyk także wyszedł.
- Nie no spoko- mruknął beznamiętnie- ej, ale masz fajne włosy!- krzyknął, gdy zobaczył czerwony kolor na potylicy przyjaciółki.
- O czym ty gadasz?- Astrid była poirytowana i zdenerwowana. Musiała być ostrożna, żeby nie natknąć się na Śledzika albo Czkawkę, który  na pewno spostrzeże, że coś jest nie tak.
- No o tej farbie, którą masz na włosach- wskazał palcem na włosy. Dziewczyna od razu dotknęła opuszkami palców miejsca, w które oberwała. Mieczyk nie mówił o farbie tylko o krwi.- Mówię ci, super ta czerwień- zaczął się nad czymś zastanawiać.- Ej,  a gdyby tak przefarbować się na całość?
Astrid pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie tylko musiała słuchać paplaniny przyjaciela na temat koloru włosów, ale także musiała się uspokoić, ponieważ krew był dość widoczna. Nie miała czasu na umycie włosów, więc musiała szybko i dyskretnie wrócić do groty.
- Wiesz… ja muszę już iść…na razie- rzuciła krótko i szybko zeszła po stromych schodach. Musiała dostać się do rannego smoka, to jak najszybciej, więc nie ociągając się, ruszyła.

- To tak, kolor włosów zobowiązuje- mruknął zmęczony Sączysmark, kiedy doleciał do niego Czkawka. Szatyn spojrzał na niego niezbyt przychylnie. Szukali Astrid od rana i ciągle nie było po niej śladu.
- Sączysmark, lepiej uważaj na słowa- upomniał go szef Smoczej Akademii. Westchnął ciężko i  poklepał Szczerbatka po głowie i zawrócił do kuźni.
- Hej, Pyskacz, nie widziałeś może Astrid?- Czkawka zerknął na Hakokła, który podrzucał swojego jeźdźca. Sączysmark krzyczał, próbując uspokoić smoka. Kowal spojrzał na swojego czeladnika nieco zaskoczony.
- To ty nie wiesz, gdzie jest twoja dziewczyna?- Chłopak zaczerwienił się. Zazwyczaj ludzie z wioski nie zwracali uwagi na ich związek.
- Tak się składa, że nie spędzamy ze sobą każdej wolnej chwili- rzekł po namyśle- To co, widziałeś ją czy nie?- Pyskacz westchnął ciężko i rozłożył ręce.
- Dziś rano, jak leciała z ziołami- odparł i zmienił kikut z młota na zwykły, drewniany.
- Dobra, dzięki- Czkawka ruszył  w stronę Szczerbatka i już miał startować, kiedy zobaczył Mieczyka idącego spokojnie przez wioskę.- Mieczyk! Zaczekaj!
Bliźniak obejrzał się do przyjaciela i pomachał mu.
- Cześć, Czkawka, coś się stało?
- Szukam Astrid, wiesz może gdzie jest?- zapytał, drapiąc się w głowę.
- Jasne, chwilę temu. Mówiła, że idzie do rannych- odparł Mieczyk.
- Super, dzięki- Czkawka uśmiechnął się do przyjaciela i wzleciał w górę. Zdziwiło go trochę, że Astrid idzie pomagać rannym. Przecież tym zajmowała się jej mama i Gothi. Może sytuacja była gorsza niż przypuszczał- pomyślał i skierował się do Twierdzy.

Astrid siedziała podparta plecami o zimną ścianę jaskini i obserwowała jak chłopak robi opatrunek swojemu smokowi. Widziała jak jeździec cierpi. Jeszcze nigdy  w życiu nie widziała takiej zażyłości. Nawet pomiędzy Czkawką a Szczerbatkiem.
Jaskinia była ciemna i mimo że ognisko dawało światło i ciepło, Astrid miała wrażenie, że siedzi pod śniegiem. Co chwilę dokładała do ogniska drewna, lecz to i tak niewiele dawało. Była już lekko zmęczona i wiedziała, że niedługo musi wracać, a Czkawka będzie miał pretensje. Chociaż dziewczyna miała nadzieję, że kupi bajkę o pomocy. Smok zaskomlał cicho, co zwróciło uwagę blondynki. Nadal nie mogła wyjść z podziwu, że gad ma tak piękne i oryginalne ubarwienie.
- Jeszcze raz przepraszam za…głowę- powiedział cicho chłopak i usadowił się po drugiej stronie jaskini. Pomiędzy nimi było ognisko, które rzucało poświatę na ich twarze.
- Nie szkodzi- odparła- Zdradzisz mi swoje imię?- zapytała po chwili ciszy. Chłopak wydawał się być zaskoczony tym pytaniem, ponieważ patrzał na Astrid nieco przestraszony.
- Nate- odparł i wziął do ręki długi patyk, którym zaczął bawić się w ognisku. Chłopak był przybity. Nie chciał rozmawiać i ostrożnie podchodził do swojego przyjaciela. Nate spojrzał na dziewczynę oczami pełnymi łez.
- Wyjdzie z tego- zapewniła go blondwłosa, chociaż sama miała wątpliwości co do tego. Rana była zbyt głęboka- Powiesz mi jak się tu znaleźliście?
Czarnowłosy wzruszył ramionami. Grzebał w ognisku, jakby szukał czegoś cennego.
- Nie powinno cię to interesować, a po za tym, to długa historia.  Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Jednak mam prawo wiedzieć. W końcu jestem mieszkańcem Berk- odparła chłodno. Zerknęła w stronę wyjścia, gdzie spostrzegła, że słońce powoli chowało się za horyzontem.
- Szukałem kogoś.- Nate w cale nie był skory do rozmowy, ale widząc surową twarz wojowniczki ciągnął dalej.- Szukam pewnej osoby, od dwóch lat. Wraz z Perłą, moim smokiem. Potem natknęliśmy się na jakiegoś smoka, był dziki…i gdyby nie Perła, zginąłbym.
Astrid słuchała uważnie. Interesowała ją opowieść Nate’a. Jednak ciągle spoglądała w bok, patrząć jak na niebie pojawia się coraz więcej gwiazd.
- Czy ten smok zaatakował was na Berk?
- Tak, Perła nie dałaby rady polecieć dalej- odarł, patrząc na smoka, który spał.
- Był czerwony?- dopytywała się Astrid. Miała pewne domysły, które musiała sprawdzić. Nate spojrzał na nią zaskoczony.
- Tak, ale skąd to wiesz?- zapytał i wrzucił badyl do ogniska, które od razu go pochłonęło.
- Prawdopodobnie to ten sam smok, który  i mnie zaatakował, gdyby nie moja smoczyca, też bym zginęła- odparła i podrapała się w rękę, gdzie miała brzydką bliznę, która była pozostałością feralnego dnia. Oboje patrzeli na siebie. Nate z niedowierzaniem, a Astrid ze smutnym wzrokiem. Schyliła głowę, żeby nie patrzeć na jeźdźca. – Wrócę tu jutro, muszę iść, bo będą mnie szukać- Blondynka wstała i podeszła do Perły.
- Trzymaj się, mała- pogłaskała ją delikatnie, a po jej ciele przeszedł dreszcz.
- A ty jak masz na imię?- spytał czarnowłosy, gdy już wychodziła. NAte nawet nie spojrzał w jej stronę. Nadal wpatrywał się tępo w skaczący ogień.
- Astrid- uśmiechnęła się do smoczycy, która na chwilę podniosła powiekę i chwilę później udała się do domu.

Czkawka martwił się o swoją dziewczynę. Nie widział jej od rana, tak jak większość mieszkańców. Jednak wiedział, że jest wojowniczką i że sobie poradzi. Lecz jak Czkawka miał w zwyczaju, martwił się. Po skończonym patrolu wracał do domu, gdy zobaczył Wichurę lecącą w nieznanym kierunku. Szybko dogonili smoczą przyjaciółkę, lecz nie zobaczyli jeźdźca na jej grzbiecie. Zdziwiony chłopak ustawił ogon Szczerbatka na automatyczny i wskoczył na Wichurę, która gwałtownie poruszyła się, wyraźnie zdenerwowana.
- Hej, spokojnie…-powiedział szatyn i sprowadził smoka na ziemię. Pogłaskał jej pysk, przyglądając się uważnie.- Zbłądziłaś?- Smoczyca skrzyknęła niczym kruk. Czkawka westchnął i zaczął prowadzić smoka do domu. Gdy tylko pojawi się Astrid, będzie musiał z nią pogadać. Po kilku minutach marszu dotarł do domu Hoffersonów. Wichura wbiegła do swojego kojca i od razu zasnęła.
- No to co, stary, wracamy do domu- mruknął Czkawka, ale gdy się obrócił zobaczył, że jego przyjaciel pieści się z Astrid. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo do szatyna, który przybrał surową minę i założył ręce na klatkę piersiową. Najwyraźniej oczekiwał wyjaśnień.
- Gdzie byłaś? Wszyscy cię szukali- zaczął.
- Przepraszam, byłam zajęta…rannymi- skłamała, lecz Czkawka nie dał się zbyć.
- Tak? To dlaczego nie widziałem cię w twierdzy?- Szczerbatek przysiadł na ziemi, wyraźnie zaciekawiony..
- Być może dlatego, że byłam akurat po zioła- Astrid była poirytowana. Kłótnia z Czkawką to ostatni, co chciała w tej chwili robić. W oddali usłyszeli śpiew Pyskacza.
- Byłem tam kilka razy, Śledzik też. Dziwne, że akurat wtedy cię nie było- warknął. Astrid zmarszczyła czoło i przewróciła oczami
- Nie chce mi się teraz gadać- odparła. Miała już wejść po schodach do domu, ale sztyn stanął jej na drodze.- Czkawka,  o co ci chodzi?!
- Chce tylko wiedzieć, gdzie byłaś. Wszyscy jeźdźcy cię szukali, w całej wiosce, od rana. Więc?
- Mówiłam. Krzątałam się po wiosce. Byłam w różnych miejscach. Nic dziwnego, że mnie nie znaleźliście- Astrid zaczynała się bać, że Czkawka przyciśnie ją do ściany, a wtedy musiałaby powiedzieć prawdę. Jednak Nate prosił ją o zachowanie tajemnicy. Syn wodza westchnął ciężko. Nagle coś z tyłu spadło, zwracając uwagę całej trójki. Astrid musiała się odwrócić. Jak się okazało, to tylko grupa straszliwców, które szperały w rybach. Czkawka dostrzegł plamę z tyłu głowy swojej dziewczyny. Odwrócił ją i przyjrzał się.
- Co ci się  stało?- w jego głosie Astrid usłyszała zmartwienie, co nieco ją uspokiło.
- Ah, to…spadłam ze schodów i uderzyłam się beczkę- skłamała i odwróciła się do szatyna. Czkawka nadal mierzył ją zaniepokojonym wzrokiem. Westchnął ciężko. Dał spokój dziewczynie, wiedział, że i tak się od niej niczego więcej nie dowie.
- Ukrywasz coś przede mną?- Zapytał  po chwili ciszy. Astrid przewróciła oczami i wzięła jego twarz w soje zimne dłonie.
- Nic, po prostu…cały dzień byłam zajęta i jestem zmęczona…
- Okej, niech ci będzie- uśmiechnął się i przytulił ją i po chwili pocałował na dobranoc.
- Dobranoc, Czkawka- rzuciła blondynka i weszła do środka, zanim chłopak jej odpowiedział.
-------------------------------------------------------------------------------------------------

W książce "jak wytresować sobie smoka" Czkawka nie miał żadnych problemów z dziewczynami. Jego najbliższą przyjaciółką była Camicazi, która jest odpowiednikiem filmowej Astrid. Lecz nie mieszkała na Berk. Należała do klanu Włamywaczek i tak jak Czkawka była następcą tronu. A to jej portret :))

środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 11 

Gdzie jest Astrid?


          Na Berk powoli zapadał spokój, choć mieszkańcy mieli sporo pracy, ponieważ pożar wyrządził wiele szkód. Domy wyglądały jakby były pomalowane na czarno, a gdy się je dotknęło, drewno zaczynało się rozpadać. Dzięki tajemniczemu człowiekowi, ogień nie rozprzestrzenił się do lasu, co dawało ulgę każdemu, ponieważ bór dawał pożywienie.

          Pogoda także dopisywała. Mimo że był to początek marca, było ciepło. Wielu wikingów chodziło bez futer, ponieważ praca fizyczna  dodatkowo ogrzewała ich organizmy. Mężczyźni nosili nowe belki do odbudowy czy łatali dziury. Kobiety także nie próżnowały. Na polecenie wodza, łowiły ryby, polowały na zwierzęta czy chociażby zbierały ostałe owoce znajdujące się w spichlerzu, a że i on zajął się ogniem, nie było wiele do uratowania. Smoczy jeźdźcy także się nie oszczędzali. Za pomocą smoków pomagali wikingom chociażby w przynoszeniu narzędzi. Wikingowie byli bardzo pracowitym ludem. Zawsze musieli czymś zająć ręce, a odpoczywali dopiero po pracy, choć nie zawsze się wysypiali. Na Berk krążyło powiedzenie „Wiking odpoczywa dopiero w godzinę śmierci swojej”, co sprawdzało się bardzo często.

          Sączysmark zirytowany pomagał swojemu ojcu łatać dach spichlerzu.  Jako jeden z nielicznych nie przepadał za pomaganiem i ciężką pracą, jednak zawsze miał na celu ochronę wioski, jak przystało na wojownika. Hakokieł siedział u podnóża domu, oglądając co się wokół niego wyrabia. Sączyślin upuścił młotek, który spadł koło lewej łapy Koszmara Ponocnika.
- Ej, jaszczurze, podaj to!- Krzyknął , śmiejąc się. Odkąd jego syn „przygarnął”  Hakokła, wymyślił mu takie przezwisko. Smok nie miał nic przeciwko takiej ksywce, choć na początku prychał z urazą, gdy Sączyślin tak go nazywał. Gad chwycił w pysk narzędzie i jednym ruchem skrzydeł uniósł się do i rzucił młotek wikingowi.- Dzięki – odparł starszy Jorgenson. Sączysmark skinął głową i uśmiechnął się do swojego wierzchowca.

          Śledzik kręcił się po wiosce w poszukiwaniu Astrid. Nie widział dziewczyny od wczorajszego wieczoru, a miała przynieść okłady na poparzenia. Otyły chłopak zajrzał nawet do kuźni, gdzie blondynka rzadko przebywała. Westchnął ciężko, gdy i tam jej nie znalazł. Wskoczył na Sztukamięs i próbował wysondować przyjaciółkę, co nie było trudne, zważywszy, że dziewczyna miała bardzo jasne włosy.
- I co, Księżnisia, widzisz ją?- Zapytał Śledzik swojego smoka, klepiąc do dużej głowie. Smoczyca, z wywalonym językiem na wierzch, rozglądała się wokół.- No super…- prychnął jeździec. Po chwili koło niego zatrzymał się Czkawka.
- Hej, Śledzik, masz chwilę?- Zapytał wesoło.
- Yy…nie, znaczy tak, ale szukam Astrid- odparł. Szatyn zmarszczył czoło.
- Ah…pewnie lata gdzieś wokół wioski- powiedział Czkawka i obejrzał się do tyłu jakby właśnie tam znajdywała się blondynka.- Albo jest w twierdzy.
- Na Odyna, czy ona nie może usiedzieć w jednym miejscu?!- Krzyknął Śledzik. Nieczęsto coś doprowadzało go do szału, ale szukanie przyjaciółki od dwóch godzin daje się we znaki.  Czkawka zaśmiał się na widok gestykulującego jeźdźca. Chyba jako jedyny miał wspaniały  humor.
- Pomogę ci jej poszukać- powiedział szatyn- Ja  południową część wioski, ty północną- rozkazał.  Szczerbatek machnął skrzydłami mocniej i polecieli.- Tylko nie zapomnij o twierdzy!- Krzyknął na odchodnym, choć Śledzik pewnie tego nie usłyszał.

          Astrid zacisnęła zęby i powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się i ujrzała pięknego smoka, który oddychał coraz ciężej. Próbowała się podnieść, ale związane ręce i nogi na to nie pozwalały. Przestraszyła się gdy poczuła pulsujący ból w potylicy. Dotknęła rany i poczuła lepką substancję, a gdy wyciągnęła zobaczyła krew. Skrzywiła się na ten widok i wytarła dłoń o bluzkę. Próbowała zmienić pozycję, ale zatrzymał ją suchy i ostry ton głosu.
- Nawet nie próbuj – nakazał. Astrid wysiliła się żeby dostrzec młodego mężczyznę siedzącego w kącie, kilka metrów od ogniska.
- Kim jesteś?-zapytała, starając się, aby jej głos nie drżał.  Tajemniczy jeździec wstał powoli i zbliżył się do blondynki, wyraźnie zaciekawiony. Dziewczyna przełknęła ślinę i  szarpnęła linę z nadzieją, że uda się ją rozerwać.
- Nikim ważnym- mruknął ze spokojem.- Dlaczego mnie śledzisz?- Astrid zatkało. Mrugnęła kilka razy i przyjrzała się chłopakowi, lecz nie mogła nic więcej dostrzec niż ciemnoniebieskich oczu i czarnych włosów wychodzących spod czegoś, co przypominało turban. Ubrany był cały na czarno, nie licząc brązowego pasa na którym wisiał woreczek i strzemię do podtrzymania broni.
- Ja? Ciebie?- zapytała z kpiną. Tajemniczy jeździec nie odpowiedział. Nadal przyglądał się dziewczynie.- Ej! Masz mnie wypuścić!- Astrid zaczęła krzyczeć, wierząc, że ktoś z wioski ją usłyszy. Chłopak zatkał dłonią jej usta. Smok, który dotychczas twardo spał, otworzył oczy i spojrzał równie zaciekawiony na dziewczynę. Wzrok jeźdźczyni spotkał się ze wzrokiem złoto- zielonego gada.
- Cicho bądź, kobieto!- warknął.
- Jeżeli mnie nie wypuścisz, zaczną mnie szukać, a wtedy będziesz miał kłopoty- odgrażała się.
- Kłopoty to ja już mam- odparł cicho i wstał. Dziewczyna spojrzała na smoka. Dopiero po chwili spostrzegła, że jest ciężko ranny. Westchnęła ciężko. Zrobiło jej się żal gada. Od trzech lat nauczyła się tak wiele o smokach i pokochała je.
- Przepraszam za…głowę…- dodał cicho.
- Ten smok…jest twój?- Zignorowała przeprosiny tajemniczego chłopaka. On skinął głową i podszedł do swojego przyjaciela. Astrid bacznie przyglądała się dwójce intruzów. Przestała się bać, widząc, że żadne z nich nie ma złych zamiarów. Nagle wpadł jej do głowy pomysł, aby się wydostać.
- Mam propozycję- powiedziała po długiej chwili ciszy. Chłopak spojrzał na nią smutnymi oczami. Smok zamknął oczy.- Wypuścisz mnie, a ja ci pomogę.- Jeździec spojrzał na nią zaskoczony, ale nic nie  odpowiedział. Dopiero po kilku sekundach odparł:
- Ja cię wypuszczę, a ty sprowadzisz mi na kark wikingów ze smokami. Nie, dzięki- Astrid przewróciła oczami.
- Twój smok…umiera. Jeżeli czegoś nie zrobisz, śmierć jest nieunikniona. Posłuchaj, znamy się na smokach jak nikt inny. Obiecuję, że nikomu nie powiem. Wyleczę twojego smoka, a ty zostawisz Berk w spokoju- jej słowa były mocne i pewne. Dziewczyna nie miała zamiaru korzyć się przed chłopakiem, ale w oczach smoka ujrzała błaganie  o pomoc. Nie mogła inaczej postąpić.
Chłopak zastanawiał się dłuższą chwilę. Nie miał zamiaru trzymać dziewczyny, bo do niczego mu się nie przyda. Chciał wyleczyć przyjaciela i uciec z tej przeklętej wyspy.
- Jaką mam mieć pewność, że nie sprowadzisz na nas kłopotu?
- Bo wikingowie dotrzymują słowa. A po za tym, ja też jestem jeźdźcem,  nie mogę pozwolić by jakikolwiek smok cierpiał- powiedziała dumnie. Czarnowłosy uwierzył jej, choć niechętnie przeciął liny. Był zmęczony ciągłymi walkami i ucieczką, dlatego miał gdzieś, czy blondynka mówi prawdę czy nie. Astrid wstała i jeszcze raz zerknęła na smoka.
- Nie zostało mu wiele czasu- rzekł cicho i ze smutkiem chłopak. Wojowniczka skinęła głową.

- Nigdzie się nie ruszajcie, niedługo przyjdę- wybiegła z jaskini czym prędzej  i udała się do Gothi. Serce biło jej  szybciej ze zdenerwowania. Wiedziała, że musi uratować tego smoka. Za wszelką cenę.Hahhhhasididiidsi



---------------------------------------------------------------
I jak? Proszę o SZCZERE komentarze, będę wdzięczna. Jakoś te rozdziały takie sobie są....postaram się pisać lepsze :)
A teraz chciałam podzielić się z Wami pewnym pomysłem. Czytałam wiele artykułów na temat JWS i pod jednym postem będę umieszczać jakąś ciekawostkę bądź podziele się z Wami moimi rysunkami i z JWS. Co Wy na to? :)

Może zacznę od pierwszego (być może wielu z Was wiedzą już to, ale jak ktoś lubi takie rzeczy i nie wiedziało danej rzeczy to się zjarzy, a mi poprawi humor :) )

Astrid w serialu oraz filmie miała niebieską bluzkę, co symbolizowało, że jest osobą zimną i bezuczuciową, zaś w drugiej części filmu  czerwoną bluzkę, która symbolizuje miłość i uczuciowość. Astrid nosi także o wiele więcej futra, co może wskazywać na to, że stała się spokojniejszą dziewczyną, choć zawsze ma przy sobie broń, pokazując, że nadal pozostała wojowniczką. Jednak używa jej do odstraszania niż zabijania. :))

To pierwsza ciekawostka ze świata "Jak wytresować smoka" :)