wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 18

Najgorszy dzień 


           Nate czuwał całą noc przy swojej ukochanej smoczycy, która odeszła kilka minut przed wschodem słońca. Nie potrafił już płakać, nic nie czuć. Wokół niego wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Teraz już nic się dla niego nie liczyło. Patrząc na Perłę, w głowie rozbrzmiewały tylko dwa słowa: „wybacz mi”. Jeździec zawsze będzie obwiniał się za śmierć swego smoka. Mimo nieprzespanej nocy, wylanych łez i stłumionych w sobie krzyków, nie czuł zmęczenia. Siedział wtulony w jeszcze ciepłe ciało Perły. Jej skóra zrobiła się całkiem blada, co nie brzydziło Nate. Chłopak miał ochotę skoczyć z klifu, aby znów zobaczyć przyjaciółkę, wskoczyć na jej grzbiet i latać razem w Krainie bogów. Sam nie wiedział, co jeszcze trzyma go przy życiu.
         Drzwi domku uchyliły się, a po chwili poczuł ciepłe ręce nieznanej osoby. Gdy odwrócił głowę, ujrzał zatroskanie Astrid. Za nią weszli pozostali jeźdźcy, lecz bez Czkawki. Wszyscy mieli schylone głowy, jakby chcieli uniknąć wzroku Nate’a. Tylko blondynka spoglądała mu w oczy, ale sama nie potrafiła ukryć smutku po stracie tak wspaniałej smoczycy. Żaden z jeźdźców nie wyobrażał sobie życia bez swojego skrzydlatego przyjaciela.
- Musimy ją zabrać…-szepnęła Astrid a po jej policzku spłynęła łza. Brunet skinął tylko głową. Wstał powoli i ociężale, nadal trzymając dłoń na skórze Perły. Chciał zapamiętać jej dotyk jak najdłużej. Gdy tylko się wyprostował, nachylił się i ucałował pysk smoczycy. Pozwolił aby emocje wzięły górą. Nate po raz kolejny rozpłakał się i gdyby nie pomoc wojowniczki, upadły by twardo na podłogę. Astrid popatrzyła na bliźniaków, którzy pojawili się obok niej.
- Zabierzcie go do mojego domu- nakazała. Szpadka i Mieczyk pokiwali głowami i wzięli jeźdźca pod ramię, jakby był ranny. Po chwili drzwi za nimi zamknęły się głośno.
- Co robimy?-zapytał cicho Śledzik, patrząc wymownie na smoka. Astrid ukucnęła, przejeżdżając opuszkami palców po łuskach gada.
- To co należy, Śledzik-odparła równie cicho. Widocznie tylko milczenie ich rozumiało.- Sączysmark…-zaczęła dziewczyna, nawet nie spoglądając w stronę przyjaciela.
- Jasne, załatwię płótna- odparł. Sączysmark trzymał się najlepiej z całej szóstki jeźdźców, ale i jemu miękły kolana na widok martwego smoka i rozpaczy jeźdźca. Nie wiedział, dlaczego tak bardzo się zmienił przez te wszystkie lata. Pokręcił głową, szukając jak najszybszej drogi do Phlegmy, która zapewne miała za nadto materiału.

          W domu panowała pustka. Wszystkie kolory jakby wymieszały się, tworząc smutną, szarą rzeczywistość, mimo że na wyspie panowała radosna atmosfera. Nikt z mieszkańców jeszcze nie wiedział o śmierci smoka przybysza. Stoik szedł wolno w kierunku domu Hoffersonów. Wiedział, że nie jest to dobry pomysł, aby odwiedzać nieznajomego w takim momencie, ale nie mógł dłużej wytrzymać.
- Witaj, Saw-rzekł do pracującego obok Wikinga.
- Stoik, miło cię widzieć!-Odparł weselej ojciec Astrid. Oparł łopatę o dom.- Co cię sprowadza?
- Chciałbym porozmawiać z tym chłopakiem- powiedział. Stoik rozejrzał się wokół, lekko podenerwowany. Saw pokręcił głową.
- To nie jest odpowiedni moment- rzekł. Z domu wyszła jego córka oddychając głęboko. Doszła do Wichury, zapięła siodło i nawet nie zwracając uwagi na wodza i swego ojca, odleciała w nieznanym kierunku.- Astrid też to przeżywa, a co dopiero ten chłopak- dodał blondwłosy Wiking. Stoik schylił głowę, patrząc na pokojowe okno wojowniczki, z którego usłyszał szloch.
- Masz rację. Przyjdę innym razem- Stoik odszedł od przyjaciela. Miał nadzieję, że uda się porozmawiać z brunetem. Chłopak kogoś mu przypominał i Stoik nie wypuści jeźdźca, dopóki nie potwierdzi swojego przypuszczenia. Wódz zniknął z pola widzenia Sawa, więc Wiking w spokoju mógł dokończyć przekopywanie ogródka.

          Ciemnowłosa dziewczyna szła w kierunku wioski, gdy usłyszała warknięcie Nocnej Furii. Zawróciła, mając nadzieję, że zobaczy Szczerbatka i jego jeźdźca. Gdy rozchyliła gałęzie, ujrzała Czkawkę, który nerwowo grzebał w swojej protezie. Obok niego siedział smok. Lauren podeszła spokojnie do znajomego.
- Hej, Czkawka-powiedziała miło na co chłopak podskoczył.
- O, Lauren, cześć- mruknął niedbale. Założył protezę, ale nadal próbował na siłę coś przekręcić. Szatynka zauważyła niezbyt dobry humor jeźdźca. Przysiadła obok na kamieniu, zdejmując torbę z przeróżnymi lekami, ziołami i opatrunkami.  
- Coś się stało?-Zapytała ostrożnie, patrząc na nieporadność kolegi. Dziewczyna była młodsza o rok, ale wcale nie mniej spostrzegawcza ani dojrzalsza. Czkawka prychnął, usłyszawszy to pytanie.
- Nie, a czemu pytasz?-Popatrzył na nią, a ona już miała pewność, że jeździec kłamie. Schyliła się do jego lewej nogi i zaczęła przekręcać śruby w protezie, ku zaskoczeniu Czkawki.
- Przecież widzę-odparła.- Mimo że nie znamy się tak dobrze, to wiem, kiedy kłamiesz. Jesteś kiepskim aktorem.- Chłopak westchnął ciężko. Po chwili dziewczyna naprawiła mu protezę.
- Dzięki-mruknął. Szczerbatek wskoczył do wody, która znajdowała się kilka metrów przed nimi i zaczął łowić  ryby.
- To powiesz?-Lauren nie odpuszczała. Chciała pomóc Czkawce, bo leżało to w jej naturze. Pomagała ludziom od zawsze. Jej rodzice tego ją uczyli: niesienia pomocy każdemu i bezwarunkowo. Jeździec nie był skory do rozmowy, ale w końcu przełamał się. Nigdy nie potrafił tłumić w sobie emocji.
- Chodzi o tego nowego…i o Astrid- szepnął, odwracając głowę, aby przyjaciółka nie zauważyła rumieńców. Lauren w mig chwyciła, o co chodzi.
- Ah, jesteś zazdrosny..?-Spytała z uśmiechem. Chłopak wzruszył ramionami.- To normalne, Czkawka. Zazdrość znaczy, że zależy ci na tej osobie. Ale co za dużo, to nie zdrowo.- Szczerbatek postanowił przyłączyć się do  rozmowy, ale wcześniej prosząc Lauren o podrapanie. Dziewczyna z przyjemnością spełniła prośbę smoka.
- Ja już nie wiem, co mam o tym myśleć- odparł smutno. Jego wzrok powędrował na skały znajdujące się na środku jeziorka.- Wszystko się sypie.- Lekarka uważnie słuchała Czkawki. Wiedziała, że wyżalenie się dobrze mu zrobi.
- Cóż, myślę, że powinniście porozmawiać. I to szczerze.- Powiedziała, spoglądając na chłopaka z dobrodusznym uśmiechem.
- To na pewno zrobimy, zrywając ze sobą- mruknął. Chłopak był zmęczony. Zbyt duża ilość myśli rozbrzmiewających w jego głowie, po prostu wyczerpywała go.
- Pozwól, że coś ci powiem.- Lauren wyprostowała się i usiadła „po turecku”.- Codziennie przemierzam wioskę, leczę ludzi i widzę, co się dzieje. Nie raz was widziałam na smokach, trenujących w akademii czy na zabawie w Twierdzy.- Czkawka zmarszczył czoło, nie rozumiejąc do czego szatynka zmierza.- Widziałam wiele par w podobnym wieku jak ty i Astrid. Ale nigdy nie widziałam takiego uwielbienia kiedy patrzeliście na siebie. Nigdy, Czkawka.  Być może zabrzmi to dość dziwnie, ale widzę jak wy się kochacie. Mimo że macie dziewiętnaście lat. Kiedyś nie wierzyłam w miłość nastolatków,  bo wydawała się po prostu nie realna, wręcz surrealistyczna. Ale jesteście wy.
Czkawka schylił głowę. Poczuł smutek, kiedy pomyślał o wczorajszej  kłótni. Lauren miała rację, ale i tak czuł, że ich związek się wypala. Bolesna prawda, niestety. Pomyślał.
Przyjaciółka wstała z wysokiej skały, zakładając z powrotem torbę. Zeskoczyła zgrabnie, lądując obok ogona Szczerbatka.
- Przemyśl sobie to- dodała z uśmiechem. Miała już wychodzić z lasku, ale zatrzymał ją głos Czkawki:
- Lauren?- Dziewczyna obróciła się.- Dziękuję.
Lekarka skinęła głową i odeszła, zostawiając szatyna samego. Czkawka od razu wiedział, co pomoże mu w podjęciu decyzji.
- Szczerbatek?- Smok zjawił się obok jeźdźca- Polatamy.


          Gdy nastał wieczór, jeźdźcy wraz z wodzem rodzicami Astrid oraz Lauren zjawili się na Klifie Wojowników, skąd wypuszczane były łodzie ze zmarłymi, aby mogły dotrzeć do Valhalli. Nate stał na najbardziej wysuniętym miejscu skarpy. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, choć na jego usta cisnęło się mnóstwo słów. Brunet był nieco onieśmielony obecnością obcych, co tylko utrudniało mu wydobycie choćby słówka. Jednak po chwili grobowej cichy, przerywanej oddechami mieszkańców Berk, powiedział cicho:
- Dzięki tobie moje życie miało sens…-po policzku spłynęła łza, która powiększała gorycz w sercu. Pyskacz, widząc załamanie chłopaka, powiedział:
- Najwierniejszy przyjaciel poległ, niech Odyn cię przyjmie, Perło, do swego domu.- Więcej słów było zbędnych, gdyż Nate podpalił strzałę i wycelował w łódź wolno oddalającą się od brzegu. Grot wbił się mocno w burtę, która natychmiast zajęła się ogniem.  Po chwili widać było płonącą kulę na środku wielkiego oceanu. Po kilku minutach Stoik i Pyskacz wrócili do domów. Jeźdźcy zostali dłużej, ale i oni powoli znikali. Zostali tylko troje z nich. Nate, Astrid i Czkawka. Jeździec Perły patrzał pusto na spokojnie poruszającą się wodę,  jakby czekał na powrót przyjaciółki. Jakby wierzył, że to tylko zły  sen. Najgorszy z możliwych koszmarów. Ale ona nie wróciła i nie powróci już nigdy. 
------------------------------------------------------------------
Rozdział krótszy, ale nie jest tak źle, co? Mam nadzieję, że się podobał. Piszę jak wariatka,  a wszystko dzięki Chitooge K i SuperHero *.*, którym dedykuję oto ten rozdział :) Dziewczyny, dajecie mi kopa jak nikt inny!!!! DZIĘKUJĘ! 

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak dobrze wiedzieć, że nikt ci się nie wciął w napisaniu pierwszego komentarza.

      Smile, wybacz ale dziś będzie krótko. Otóż bardzo smutno, że Perła umarła, choć nie przywiązałam się do niej. Nate przeżywa to okej, rozumiem wszystko. Bardzo podobała mi się rozmowa Lauren i Czkawki :) Dobrze mu poradziła i fajnie, że ma taką przyjaciółkę <3

      Piszesz wspaniale, tak idealnie i realistycznie :* Chciałabym napisać coś więcej, ale zaraz sis wróci z mycia i mi weźmie lapka, a oglądamy sobie razem "Castle" - tak z innej beczki, polecam <3 Aż nie mordercza wena naszła <3

      POWODZENIA I WENY <3333 :*****

      DZIĘKUJĘ ZA DEDYK, NIE WIEM CO POWIEDZIEĆ <3 ^^ KOCHAM CIĘ :*

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za otuchę. :) Mam nadzieję, że nn rozdziały również się spodobają :)

      Usuń
  2. Perła! Jeju to jest takie smutne! A ten pochówek? No najlepszy!
    Kochana rozdział mega! Nie mogę się w tej chwili za bardzo rozpisac gdyż jestem na telefonie :c
    Najlepszy! Czkawka powinien ogarnąć tą dupę! Nie wie co traci! On nie powinien się poddawać tylko wziąć się w garść i pobiec do As. Oczywiście niech ją błaga o przebaczenie. Ale i tak słodki :3 Zwłaszcza gdy jest taki zazdrosny :*
    Najlepszy!
    Kocham i czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i dziękuję za dedyk! To dla mnie wiele znaczy :*

      Usuń